Weekendowo, weselnie i z sushi :)

Weekend miałem pełen atrakcji. W piątek umówiliśmy się z moją druga połóweczką i jej koleżanką na sushi. Po raz pierwszy byłem w sushi-barze i powiem Wam, że mi się podobało. Sushi pychota – dostaliśmy ogromny talerz różnego rodzaju jedzonka z sushi i jedliśmy aż nam się uszy trzęsły. Akurat zdarzyło się tak, że koleżanka miała kuponik Grupona i mieliśmy duuużą obniżkę cenową. Swoja drogą, jak spojrzałem w menu, to się mocno zdziwiłem widząc niewielkie ilościowo zestawy za 70-80 i 100zł. Baaaa widziałem nawet taki za 175 zł….pytanie tylko kogo na to stać:).

Dzień później – w sobotę – przygotowywałem się do wesela. Kolejne wesele na przestrzeni 3 tygodni. Powiem Wam, że na ten rok mam już dość wesel. Po tym ostatnim w ten weekend, dość mocno dały mi się we znaki stawy – oczywiście od tańców, alkoholu i nieprzespanej nocy. W niedzielę czułem się mocno połamany. Ledwo się umyłem i pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu, to wziąłem MTX i położyłem się na drzemkę.

W poniedziałek, czułem się jeszcze gorzej. Przez MTX. Miałem mocny zjazd nastroju i byłem niebotycznie zmęczony. Nie byłem w stanie normalnie pracować. Jakoś przetrzymałem 8,5h w pracy, po czym spotkałem się ze swoja ukochaną i obydwoje…poszliśmy u niej spać. Coś okropnego. Przy okazji przespałem burzę, która znikąd nagle się pojawiła, a ja zaskoczony zastanawiałem się co się stało i co jest tak w ogóle grane. Stopień mojej łączności ze światem w dniu wczorajszym był zerowy.

Dziś czuję się o niebo lepiej. Wziąłem kwas foliowy, nic mnie nie boli. Jestem może jeszcze troszkę zmęczony, ale bez porównania, moja wydajność w pracy wzrosła o 3000 %.

Co robię poza tym? Nic. Pracuję, pracuję, pracuję, doszkalam się i pracuję. Tak wygląda ostatnio moje życie. Stąd raz jeszcze przepraszam za to, że blog troszeczkę zwolnił tempo. Nie mam kiedy pisać, ani kiedy tłumaczyć artykułów. Dzisiaj wziąłem dwa na warsztat, więc podejrzewam, że w tym tygodniu dostaniecie zastrzyk nowych, ciekawych informacji nt. RZS.

 A co u Was słychać?