Warto rozmawiać? Za każdym razem i z każdym lekarzem!

Nie było mnie 3 tygodnie i powiem Wam, że był to bardzo pracowity czas, w którym przede wszystkim otworzyłem front walki ze stanem swojego uzębienia i zgodnie z noworocznym postanowieniem robię swój uśmiech na glanc – bez zbędnych ceregieli. Przy okazji, rozmawiając ze swoim stomatologiem dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, związanych ze stanem uzębienia u reumatyków. Jak się okazuje, można dowiedzieć się naprawdę wielu ważnych informacji podchodząc po ludzku do swojego lekarza…

aparat ortodontyczny na zębyCzy wiecie, że leki które codziennie przyjmujemy mogą mieć ogromny wpływ na stan naszych zębów a ich skutki uboczne np. w postaci refluksu żołądkowego, doprowadzić do poważnych konsekwencji w postaci zmiany Ph naszej śliny i „trawienia” naszego szkliwa? Co więcej, odpuszczając sobie wizyty kontrolne u dentysty, możemy przez własne zaniechanie doprowadzić do trwałego stanu zapalnego dziąseł i przez to do paradontozy, w późniejszym czasie.

Nie, żebym straszył, ale sam 1,5 tygodnia temu straciłem „siódemkę”, ponieważ była już tak zniszczona (słabe geny + zwlekanie z wizytą), dlatego uczulam wszystkich: dbajcie o swoje zęby, bo ich wyrywanie to naprawdę, ni cholery, nie jest fajna sprawa!  U mnie szczęściem w nieszczęściu było to, że na jej miejsce wchodzi „ząb mądrości”, więc równowaga zostanie zachowana i szczerbulcem nie będę J. Nie każdy może mieć jednak takiego fuksa.

W ciągu trzech ostatnich tygodni byłem w sumie na 3 wizytach dentystycznych i zostały mi już ostatnie poprawki by w końcu doprowadzić swój uśmiech do porządku. Potem już tylko spotkanie z protetykiem, celem poprawienia zgryzu. W planach jest pewnie aparat (zakładany na noc), ale to się jeszcze zobaczy. Tak czy siak, w połowie roku będę miał sprawę z głowy.

Drugą rzeczą, którą chciałem się z Wami dziś podzielić to kwestia rozmowy z własnym lekarzem.

partnerska relacja z lekarzemNiedawno pisałem o tym, że znaleźć dobrego lekarza reumatologa nie jest w cale tak łatwo, a stworzenie z nim dobrej relacji, czasami może okazać się jeszcze trudniejsze. Nie oznacza to jednak tego, żebyśmy mieli ją sobie totalnie odpuścić. Wiadomo, że wszystko zależy od ludzi – zarówno od nas – pacjentów (naszego nastawienia, podejścia, śmiałości, odwagi, otwartości, motywacji do pozyskania ważnych dla nas informacji, woli i chęci nawiązania współpracy) jak i samych lekarzy (ich chęci dzielenia się swoją wiedzą).  

Kluczowe jest przede wszystkim to, co my – pacjenci – możemy zyskać przez zbudowanie takiej partnerskiej relacji z naszym lekarzem.  Jak się okazuje, bardzo, bardzo dużo.

Z mojego punktu widzenia to przede wszystkim zwiększenie poczucia naszej współodpowiedzialności za własne leczenie i stały dostęp do sprawdzonych informacji nt. własnej choroby. Jak się bowiem okazuje, bardzo często na własne życzenie zrzekamy się tej odpowiedzialności, zwalając wszystko na lekarza, zgodnie z zasadą „To on/ona jest lekarzem, więc ma mnie leczyć!”. Tym sposobem możemy sobie zrobić dużą krzywdę, bo bez naszej pomocy i naszego zaufania, żaden doktor nie będzie nas leczył na 100%. Co więcej, zamkniemy sobie drogę do źródła informacji o chorobie i  zwiększania naszej świadomości, co jeszcze gorzej wpłynie na stan naszego zdrowia. Proces leczenia nie kończy się przecież na wizycie w gabinecie reumatologicznym.

Brak komunikacji z lekarzem to nie jest problem zmyślony czy wydumany przeze mnie. Nie wiem czy wiecie, ale od 2015 roku jest realizowana kampania „RZS Porozmawiajmy, która skierowana do pacjentów, informuje o tym jak ważne są: otwarta komunikacja i partnerskie podejście do współpracy z własnym lekarzem. Sam ze zdziwieniem dowiedziałem się o tym, że ponad 50% chorych na reumatoidalne zapalenie stawów stosuje się do zaleceń w stopniu mniejszym niż 80%. Innymi słowy sami (bez wiedzy lekarza) zmniejszamy sobie dawki medykamentów i decydujemy o tym, jak się leczyć. Najgorsze jest to, że nierzadko nie mamy zielonego pojęcia jak to wpłynie na nasze zdrowie. MA-SA-KRA!

Co więcej, według przeprowadzonej w 2015 r. (przy okazji wspomnianej kampanii) ankiety tylko 52% z nas ufa swojemu lekarzowi a 12% ufa, ale mimo to nie mówi mu o wszystkim.

No kaman! Lekarz to nie wróżka. Nie domyśli się co nam dolega, jak się czujemy i co się wydarzyło między jedną a drugą wizytą. Musimy mu po prostu o tym powiedzieć. Sam wielokrotnie wściekałem się na swoją reumatolog, że czasami wydawała się być bierna w dopytywaniu o mój stan zdrowia. Dopiero po jakimś czasie do mnie dotarło, że sam o wielu rzeczach na początku nie mówiłem a jak się okazuje powinienem. Moja mama zawsze powtarzała: „koniec języka za przewodnika”. Trzeba otwarcie rozmawiać i zadawać pytania, jeśli czegoś nie wiemy. Do bólu! Dla naszego dobra!

Tak jak wyżej wspomniałem nie byłem święty. Czasami również zmniejszałem sobie dawkę przyjmowanych leków, gdy mój żołądek mówił „Dość!”. Też traciłem nerwy przez skutki uboczne, które doprowadzały mnie do szału. Zawsze jednak starałem się (już w późniejszym czasie) informować o wszystkim lekarza, bo mój reumatolog to wspólnik w chorobie, na którego jestem skazany. Sam nie posiadam tak wyspecjalizowanej wiedzy i doświadczenia jak on. Stawanie okoniem i traktowanie go jako „zło konieczne” jest, wydaje mi się, niezbyt dobrym rozwiązaniem. Tym bardziej, że przecież on też musi mi w jakimś stopniu zaufać, że nie walę mu ściemy, bo od tego przecież zależy jak mnie będzie leczyć. Okłamywanie w tym przypadku działa więc wyłącznie na moją (a nie jego) niekorzyść.

Dodatkowy powód czemu warto rozmawiać i współpracować z lekarzem?

Przykład sprzed 1,5 tygodnia. Wyobraźcie sobie, że przy wyrwaniu „siódemki” nie zapłaciłem ani złotówki. Dlaczego? Bo podczas leczenia moja stomatolog, widziała że zależy mi na tym, by mieć ładny uśmiech (przez stosowanie się do jej zaleceń, przychodzenie na wizyty regularnie i punktualnie, mega otwartość i szczerość w komunikacji). Po tym jak się okazało, że leczenie kanałowe już nic nie da (przez moje niedbalstwo), nie chcąc narażać mnie na dodatkowe wydatki kazała (sama z siebie!) wliczyć wyrwanie w koszt leczenia kanałowego (czego normalnie się nie robi). I tak zaoszczędziłem 200 zł plus zbudowałem z moją stomatolog taką relację, że dostaje obecnie odpowiedź na każde swoje zapytanie (również m.in. dotyczące wpływu leków na moje uzębienie w RZS etc.). Obydwoje jesteśmy partnerami, którzy grają do jednej bramki. Można? Można!

Zostawiam Was sam na sam z myślą ad partnerstwa w komunikacji na linii lekarz – pacjent. Jeszcze do niej będę wracał, bo jak się okazuje to cholernie ważny temat, na który musimy siebie cały czas uczulać, bo zbytnia pewność siebie i rutyna w chorowaniu może nas po prostu zgubić. Z chęcią poczytam Wasze komentarze na ten temat.    

Oceń wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (8 oddanych głosów. Średnia ocena: 4,63 )

Loading...