W RZS-ie wszystko ma znaczenie

Witajcie, po długiej nieobecności. Cieszę się, że jestem z Wami i mogę znowu pisać. W ostatnim czasie nie miałem na to za dużo czasu, ale teraz będę miał go trochę więcej co pozwoli mi na to, aby dzielić się z Wami swoimi doświadczeniami.

Lekarze odgrywają szczególną rolę w życiu pacjentów cierpiących na RZS.

Lekarze odgrywają szczególną rolę w życiu pacjentów cierpiących na RZS.

Zacznę od tego, że w ostatnim czasie dość sporo rzeczy działo się z moim zdrowiem. Zarówno dobrych jak i tych złych. RZS nie dawał mi o sobie zapomnieć ani na chwilę. W zależności od pogody, moje samopoczucie było zmienne. Raz dobre a raz katastrofalne. Jakiś miesiąc temu złapał mnie dość poważny przykurcz w ręce, który przez 5 dni nie chciał odpuścić. W szczególności nad ranem, było to bardzo nieprzyjemne, bo niewiele co mogłem tą ręką zrobić.

Potem przez kilka dni pod rząd moje palce, u obu dłoni, wyglądały jak nabrzmiałe marchewki. Trudno mi było coś nimi robić. Jakiekolwiek chwytanie lub utrzymanie czegoś w rękach kończyło się fiaskiem. Strasznie mi ciężko z tym było, w szczególności psychicznie. W mojej głowie rodził się straszny obraz, zależności od mojej drugiej połówki (dla mnie jest to nie do pomyślenia). Na szczęście jednak wszystko wróciło do normy. Obecnie doskwiera mi ból kręgosłupa na wysokości łopatek. Wczorajsza noc była masakryczna. Nie mogłem się przewracać z boku na bok a wstawanie np. do toalety było mordęgą. Dzisiaj, póki co jestem w  stanie się w miarę normalnie ruszać, ale nie wiem co będzie się działo w nocy.

Chcę się z Wami podzielić jedną sprawą. Takim niewielkim, osobistym spostrzeżeniem. Na początku zaznaczę jednak, że nie chcę być stronniczy i nie mam też na celu gloryfikowania prywatnej służby zdrowia. Chcę Wam tylko pokazać z czym się niedawno spotkałem. Tak się złożyło, że w ciągu 2 miesięcy byłem u dwóch lekarzy (reumatologów) – u jednego prywatnie a u drugiego państwowo. Obie wizyty różniły się od siebie diametralnie, co niestety bardzo mnie boli.

Jak wyglądała wizyta w prywatnej służbie zdrowia?

Zacznę od tego, że trwała ok 45 minut. Pani doktor przeprowadziła ze mną dokładny rzetelny wywiad, wypytując mnie o wszystko (nawet o sprawy intymne, związane z chorobą). Druga sprawa, że przebadała mnie od stów do głów. Zbadała wszystkie stawy, obejrzała każdy możliwy załom na moim ciele. Zostałem zdiagnozowany po całości. Zalecono mi wkładki ortopedyczne, podano namiary na specjalne rękawice łuskowe (na noc, aby stawy dłoni nie odginały się w kierunku łokcia), z receptą nie było żadnego kłopotu. Po prostu full serwis. Była rozmowa nt planowania rodziny, leczenia biologicznego, alternatywnych form leczenia, diety. Mogłem zadać tyle pytań ile chciałem, jakich chciałem. Na każde uzyskałem odpowiedź.

Jak wyglądała wizyta w publicznej służbie zdrowia?

Wizyta trwała ok 7-8 minut. Pani doktor przeprowadziła bardzo pobieżny wywiad. Kazała donieść kartę choroby z innej placówki. Przez jej brak nie wypisała mi recepty na leki, które mi się kończyły. Przebadała część moich stawów. Kazała się schylić, odwrócić plecami – dotknąć jednej i drugiej łopatki. Na moje dłonie spojrzała może przez sekundę, góra dwie. Dopytała czy sprawdzałem poziom RF, Anty – CCP itd. czy mam RZS. Potwierdziłem okazując badania, które wcześniej zrobiłem. Kazała mi się zgłosić z kartą choroby, bo nie miała podstaw do wypisania mi „tak silnych leków jak MTX”. No, pomyślałem jeśli 11 lat choroby to nie podstawa do wypisania recepty na leki, no to co taką podstawą jest? Kawałek świstka od innego lekarza, że przyjmuje leki? Porażka. Nie mam uprzedzeń do lekarza – bo był sympatyczny, choć w mojej ocenie mało profesjonalny i mało zainteresowany pacjentem. Jeden pozytyw: dostałem skierowanie na rentgen kręgoslupa i płuc. Tyle mojego.

Lekarz a lekarz. Jest różnica, prawda?

Jeszcze raz tylko podkreślam, że moją intencją nie jest oczernianie lekarzy z publicznej służby zdrowia. Być może jest to przypadek, że tak się stało. Nie wiem. Tak czy siak, wyszło jak wyszło… i jest to cholernie smutne, że życie i zdrowie pacjenta zależy od zachowania lekarza. Ciekawi mnie tylko fakt, czy istotną role w tym wypadku odgrywają pieniądze…(pytanie retoryczne?)