RZS to skomplikowana choroba wymagająca kompleksowego leczenia. Niestety większość z nas – osób chorych – bardzo często skupia się wyłącznie na przyjmowaniu leków, podczas gdy bardzo ważne znaczenie mają także dieta i ćwiczenia fizyczne. Istotnym elementem walki z reumatoidalnym zapaleniem stawów jest zachowanie dobrej kondycji i mobilności stawów, którą zapewnić nam mogą tylko codzienne ćwiczenia i ruch.
Gdy po raz pierwszy dowiedziałem się o tym, że codzienna aktywność fizyczna może poprawić moje samopoczucie to stwierdziłem, że chyba kogoś ostro pogięło. Jak mam ćwiczyć, skoro wszystko mnie boli? Jak mam się rozciągać skoro ledwo wstaję z łóżka? Jak mam się gimnastykować, skoro nie jestem w stanie podnieść kubka z kawą? Jak się okazuje można, tylko wszystko trzeba robić z głową.
W tym wpisie nie otrzymacie ode mnie konkretnych ćwiczeń zalecanych w RZS. Jest to spowodowane kilkoma rzeczami:
- po pierwsze, u każdego z nas choroba rozwija się i wygląda inaczej (np. część z nas ma przebieg agresywny choroby, a część z nas łagodny)
- po drugie, każdy z nas ma (lub będzie miał) indywidualne ograniczenia związane z deformacją stawów lub choroby współtowarzyszące, które RZS wywołał (np. choroby serca, płuc, oczu, skóry itp.)
- po trzecie, nieodpowiednio dobrane ćwiczenia mogą nam wyrządzić więcej szkody niż pożytku, dlatego warto najpierw porozmawiać na ten temat z lekarzem
Ćwiczenia fizyczne powinny być dostosowane do kondycji chorego – jego aktualnego stanu fizycznego, przebiegu choroby, posiadanych deformacji i ograniczeń fizycznych. Ważną rolę w tym przypadku odgrywa lekarz (m.in. wysyła pacjenta na rehabilitację) oraz rehabilitant, który po wywiadzie z pacjentem przygotowuje i wdraża odpowiedni zestaw ćwiczeń.
Przykładowe ćwiczenia, możecie poznać na stronie kampanii RZSPorozmawiajmy pod adresem: http://rzsporozmawiajmy.pl/rzs/fizjoterapia
Dlaczego ruch i ćwiczenia w RZS-ie są tak ważne?
Ćwiczenia fizyczne pozwalają przede wszystkim na wzmocnienie mięśni i ścięgien, które odpowiadają za utrzymanie naszego układu kostno-stawowego. Pomagają nam zachować mobilność, ruchomość stawów i skompensować braki ruchowe, spowodowane reumatoidalnym zapaleniem stawów.
Dodatkowo, sam ruch powoduje wytwarzanie endorfin czyli hormonów szczęścia, poprawiających naszą kondycję psychiczną, która w leczeniu choroby przewlekłej ma niebagatelne znaczenie. Co więcej zwiększenie wydolności naszego organizmu pozytywnie wpływa na obieg krwi w organiźmie, dotlenienie tkanek oraz przemianę materii (bo jak wiadomo my – chorzy – musimy walczyć z otyłością!).
Istotnym aspektem jest także fakt, że osoby, które regularnie ćwiczą są w stanie, dzięki codziennej aktywności zredukować tkliwość i bolesność stawów, do poziomu, który pozwala im na w miarę normalne funkcjonowanie. Takie osoby o wiele lepiej radzą sobie także z pokonywaniem fizycznych ograniczeń spowodowanych przez RZS, takich jak deformacje dłoni, stóp czy zajęcie stawów biodrowych lub stawów obręczy barkowej.
Jak ja ćwiczę?
Jak wiecie w przeszłości ćwiczyłem akrobatykę i capoeirę, dlatego wielokrotnie łapałem się na tym, że po prostu przesadzałem z aktywnością fizyczną. Mówiąc wprost: mocno przeginałem, podchodząc do ćwiczeń zbyt emocjonalnie i chcąc wrócić do tego co było kiedyś. Kończyło się to zazwyczaj bardzo słabo – przeciążeniami, ogromnym bólem i kilkudniowym wyłączeniem z normalnego funkcjonowania (naderwania, zakwasy, naciągnięcia, zbicia stawów itp.)
Po latach nauczyłem się, że aktywność fizyczną muszę zawsze dostosowywać do własnego samopoczucia i stanu zdrowia. Dla przykładu: jeśli ledwo chodzę to nie idę na spacer, ani na rower. Jednak staram się ćwiczyć 1,5kg hantelkami po to, aby utrzymać wytrzymałość rąk i ramion (które mnie wtedy nie bolą). Jeśli dobrze się czuję to szusuje na dwóch kółkach (zazwyczaj pokonuję dystanse nie dłuższe niż 10-15 km bardzo spokojną jazdą (15-20 km/h)).
Dodatkowo, jeśli tylko mogę to spaceruję. Kiedyś nie lubiłem spacerów, ale z czasem przekonałem się do nich. Nie dlatego bo musiałem, ale dlatego że pozwoliły mi na poznanie wcześniej znanych miejsc na nowo i odkrycie w nich tajemnic, o których nie miałem zielonego pojęcia.
Osobom chorym na RZS często także poleca się basen, który pozwala na odciążenie stawów, mięśni i kości, dzięki czemu nasz układ kostno-stawowy może „złapać oddech” a przy okazji nieco się wzmocnić.
Pamiętajcie! W RZS, oprócz właściwego leczenia, również ruch i ćwiczenia są na wagę złota. Trzeba je jednak uprawiać z głową i najlepiej po konsultacji lub pod okiem specjalisty!
Pomóż mi pisać lepiej. Oceń ten wpis
Pytanie dla doświadczonych – oprócz accp 55 wszystko w normie, brak opuchlizny, tylko lekkie klocia w dłoniach i temp. Okolo 37. Żadnych innych oznak rzs jeszcze, może za wyjątkiem zmęczenia, ale go też wiążę z deprechą teraz i słabym snem. Dostałem Salazopirynę EN 2×2. Czy nie powinienem być lepiej na dzień dobry potraktowany MTX , zgodnie z zaleceniami swiatowymi? Czy ktoś ma monoterapie tylko tym co ja? Czy ktoś miał stosowaną terapię na tak wczesnym etapie rzs jak u mnie?
Czesc ja zachorowalam jako nastolatka dlatego mam mlodziencze rzs juz 20 lat u mnie zaczelo sie od bolu i opuchlizny kolana ale nie jakas duza. Wyniki zawsze mialam ok wszystko w normie. Nawet podniesionej temperatury nie mialam za to dochodzily i nadal dochodza kolejne stawy. Na poczatku jak nie ma ostrych stanow to chyba często daja sulfasalazin a to co napisales to chyba cos z tej grupy tym bardziej jak myslisz o rodzinie bo przy mtx nie mozesz miec dzieci. Ja mialam 6 lat przerwy w leczeniu ale remisji takiej ze bez bolu nigdy nie mialam bol jest staly ale z roznym nasileniem choroba obchodzi sie ze mna lagodnie bo po tylu latach brak znieksztalcen widocznych dla normalnych ludzi. Zyje normalni tylko czasami kustykam i musze cos odpuscic bo np dlon boli ale mam dwojke dzieci 5 i 3 lata. Na andrzejkach tanczylam w szpilkach do 4 no pozniej juz bez butow i bardziej na jedej nodze i bez podskokow ledwo doszlam do domu ale bylo warto po tylu latach siedzenia z dziecmi w domu. Wiec glowa do góry bedzie dobrze jak szybko zaczniesz leczenie jest szansa na szybka remisje i z posiadania rodziny tez nie wyklucza choroba. Pozdrawiam
Jaso prawda jest taka,że nic już nie będzie jak kiedyś…Z drugiej strony nie musi być to agresywny rzs i będziesz sobie jakoś radził.Znasz już wroga i wkrótce dowiesz się jak z nim walczyć.Czytając Twój wpis mniemam,że jesteś twardzielem i to jeszcze Ty będziesz nas tu pocieszał w gorszych chwilach…Jesteś z Wrocka to nie masz daleko do Wielkopolskiego Ośrodka Reumatologicznego w Śremie.Dobrzy fachowcy….wiedzą jak działać a i kontakt z ludźmi cierpiącymi na rzs się przydaje…..Trzymaj się…
Dzięki, tracąc plany i sens życia trudno pozostać twardym….
Witam. Mam 42 lata i ccp 55 (norma17). Pewnie łapie mnie już rzs. Uwielbiam żyć w pełnym tego słowa znaczeniu – sport, sex, imprezy, alkohol…. Mam pytanie, czy ktoś z tym np w pierwszych latach leczenia przy szybkiej diagnozie (ja normalnie funkcjonuję jeszcze bez zapalen i bólu, inne wyniki na 5) żył normalnie, bez bólu, bez większych dolegliwości, czy normalnie lekko ćwiczył na siłowni, chodził na imprezy itp… Czy na dzień dobry to gówno Cię składa i tyle. Czy przy wczesnym leczeniu są długie i szybkie remisje i czy remisja oznacza normalne życie bez ograniczeń. Jakie mieliście najdłuższe remisje? Oczywiście moja psycha nie istnieje aktualnie, a to jeszcze nie jest początek. Może są jakieś spotkania osób z rzs we Wrocławiu? Pozdrawiam
Nie ma reguły, bo chorowanie to kwestia mocno indywidualna. Możesz mieć różny przebieg – ostry, średni i łagodny. U mnie jak zapadłem na RZS, to ćwiczyłem akrobatykę, ale 4 lata później po kilku zaostrzeniach i bólu – darowałem sobie, bo im miałem mocniejszy trening, tym większy ból. Poza tym zaczęło mi wyginać stawy rąk i fizycznie nie mogłem robić tego samego co kiedyś. Nie oznacza to jednak, że nic nie będziesz mógł robić. Ja po 17 latach jeżdżę na rowerze, mogę grać w ping-ponga, spacerować i pływać.
Druga sprawa – alkohol. Jeżeli walisz w opór i bez umiaru, to niestety ale przy lekach na RZS nie poszalejesz. A nawet jeśli chciałbyś to gwarantuje Ci, że bardzo szybko Cię choroba poskłada, bo zniszczysz sobie wątrobę. Piwko czy winko od czasu do czasu – ok, ale bez szaleństw. Jak dostajesz np. sterydy to masz w ogóle zakaz jakiegokolwiek picia. Ja kiedyś przy sterydach wypiłem połowę piwa i myślałem, że dostanę zawału serca. Do końca życia nie zapomnę tego uczucia.
Na imprezy zawsze możesz chodzić – nikt Ci nie broni. Wszystko będzie zależało od Twojego samopoczucia :))) W kwestii remisji to jest sprawa indywidualna. Niektóre osoby za remisje uważają te tzw. „normalne funkcjonowanie” i odstawienie leków, ale spotkałem się również z teorią, że jest to po prostu redukcja objawów RZS do minimum – tak abyś mógł w miarę samodzielnie funkcjonować, jeśli wcześniej choroba nie poczyniła u Ciebie spustoszenia. U mnie remisja trwała ok 4-5 lat.
Dużo zdrowia i optymizmu.
Z gościa, który był dusza towarzystwa i u którego uśmiech był normą optymizm poszedł się pier….ć. Sorki za wyrażenie. Miałem wszystko, sam na wszystko zapracowalem, ustawiłem sobie nowe życie i poznawałam na nowo jego smak, po zmianie zawodu itp…. I nagle jeb….hihii. Ponaprawialem barki, kręgosłup itp i po kilku dniach , gdy czułem się jak sam Bóg ten wynik…. Szkoda pisać, bo to był jakoś wredny plan kogoś na górze. Było mi zbyt dobrze. Laski, siłka, sauna, imprezy itp… Masakra. Piszesz, że 4 lata od diagnozy jeszcze ćwiczyłes, to było na lekach i w trakcie remisji, czy jak się to coś powoli wdawalo w Ciebie? Ja z alko to głównie wódkę lubię, ale piję wszystko hihi. Ostatnio tylko alko było imprezowo, a po wyniku zacząłem pić więcej mimo metypredu kontrolnie na 9 dni, bo mnie psychicznie zabiło. Radziłam sobie z wieloma rzeczami ale teraz brak światła w tunelu i za 3 lata bez tego czegoś oddam 30 z tym hehehe. Ja zaczynam czuć lekkie klocia w dłoniach i stopach i lekarze (jednemu bym nie ufał) do końca nie wiedzą, co robić bo oprócz ccp wszystko ok (oczywiście wiem, ze ccp to już jest „wyrok”). Jak ktoś z Wrocka jest niech da znać, to chętnie pogadam. PS. Czy to coś atakuje np tylko małe stawy, czy zawsze w końcu ugryzie inne j bez endo się nie obejdzie. Ja chyba dopóki mnie nie zje będę żył jeszcze intensywniej , a potem…… nie będę się męczył hihi. A nawet myślałem już o czymś jak założenie rodziny i ???. Pozdro
Właśnie się dowiedziałem ze mam RZS i nie ukrywam ze jestem załamany, mam 38 lat i jestem a może raczej byłem bardzo aktywny sportowo i zawodowo…. jak z tym żyć ?
Przede wszystkim musisz to sobie poukładać w głowie. Fakty są takie, że jesteś chory. Musisz więc mocniej teraz zwracać uwagę na swój organizm, zdrowie i własne potrzeby z tym związane. Jak najszybciej powinieneś zacząć leczenie i i oddać się pod opiekę lekarza. Stosuj się do jego zaleceń. Monitoruj przy tym na bieżąco swoje samopoczucie i zapisuj sobie kiedy, po czym i w jaki sposób się czujesz (lepiej, gorzej, średnio).
Nie załamuj się na starcie bo stracisz cenny czas, który możesz jeszcze do wielu setek fajnych rzeczy wykorzystać. Uczul na chorobę swoją rodzinę. Dużo się edukuj, czytaj i przede wszystkim pytaj lekarzy o wszystko czego nie wiesz. Aby walczyć z chorobą, musisz ją zrozumieć.
Na koniec przygotuj się psychicznie, że czasami będzie Ci bardzo ciężko, ale to jest część naszej walki. I póki walczymy to liczymy się w grze.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki.
Nie przepadam za rowerem, ale czasem się zmuszam i na nim jeżdżę, uwielbiam pływać i bardzo pomagają mi masaże wodne. W sezonie jesienno-zimowym staram się spacerować i gimnastykowac.
Oj lekko nie jest. Upadasz i wstajesz. Staram się ruszać, ale nie oszukujmy się w domu to nie wychodzi, włącza się prywatny leń. Kiedyś był fitness, steep, joga, pilates. Próbowałam wracać i niby juz, już, ale akurat paskuda przypominała sobie o mnie i atakowała ze zdwojoną siłą. Ale nie o tym chciałam. Czasami zniechęcają sami instruktorzy. Wiosną probowałam powrotu do pilatesu. Zaposałam się i zaczęłam chodzić. Przed zajeciami poinformowałam instruktorke o ograniczeniach. Że jestem przed operacją kręgosłupa szyjnego, ze choroba, ze fizjoterapeuta powiedział mi co mogę robić czego nie. Oczywiście pani zapomniała i nie obyło się bez uwag typu. Dajesz, dasz radę, nie ociągaj się. E, myślę pierwsze zajęcia zapomniała. Przed kolejnym zajęciami, przypomnialam o moich ograniczeniach. Efekt, zaden pani zapomniała. Trzecia próba doprowadziła mnie do szału, a w domu do łez. Instruktorka, nie omieszkała zwracać uwagi, że wykonuję ćwiczenia nie tak, że się ociagałam. Efekt, torba, buty, karimata od wiosny leżą w koncie. Poddałam się, a do szybko rezygnujacych nie należę. Basen nie dla mnie, zimna woda,.łamie mnie potem tak, że na drugi dzień ledwo chodzę. Teraz rozgladam się za innym klubem, innym instruktorem. Trzymajcie kciuki, żeby się udało. Życzę Wam sił, wytrwałości i jak najdłużej sprawności.
Mnie bolą stopy jak dużo chodzę , nadal chodzę do pracy , jest to praca fizyczna w sklepie , wiadomo osiem godzin na nogach . Ale od listopada emerytura jednak planuje nadal chodzić do pracy tylko że’znaleźć coś lżejszego i nie ma cały etat . Jak byłam w sanatorium to bardzo pomogly’mi ćwiczenia na basenie . Problem teraz jest w tym że skierowania do sanatorium nie chce mi teraz reumatolog wypisać , bo mam złe wyniki prób watrobowych . ?
A ja tańczę:) im więcej tym czuję się lepiej.
Mój organizm jest dziwaczny. Jak jestem totalnie zmęczona np. po nieprzespanej nocy lub przeziębiona to mi odpuszcza obrzęki i bole stawów.
Jak tylko za dobrze mi to atakuje…. totalny wariat:)