Upały a RZS

Cześć, dzisiaj chciałem się z Wami podzielić słowem komentarza na temat samopoczucia reumatyka w takie upały jak te, które nam przyszło obecnie znosić. Niby pogoda, jak pogoda ale nie jest ona w naszym przypadku bez znaczenia. Każda osoba chorująca na RZS,  z dużą dozą prawdopodobieństwa pewnie nie raz przeklinała aurę, niekorzystnie wpływającą na jej samopoczucie.

Ja, przyznam szczerze, czuję się podczas takiego gorąca jakby ktoś mnie wsadził do piekarnika. Niby oczywista oczywistość, na zasadzie „jest lato, to musi być ciepło”, ale w tym wypadku „ciepło” rozumiem przez 27-28 st C, a nie 34! A co dopiero, gdy mówimy o 37 czy 40 st. C, które są zapowiadane na ten weekend. W moim przypadku, dobrze się czuję gdy temperatura nie przekracza 30 C. Jestem typem człowieka lubiącego chłód i przyzwyczajonego do temperatur wiosenno-jesiennych czyli 17-18 C. Dlatego też, gdy wskaźnik na termometrze przekracza 30 C, moje ciało zaczyna mi mówić „Admin, jesteśmy mocno udupieni!”.

Nie chodzi tutaj o ból stawów, bo akurat przy tak afrykańskich upałach nie odczuwam go za specjalnie. Co więcej, nie mam też obrzęków, co pozwala wyciągnąć wniosek, że taki klimat sprzyja osobom chorym na reumatoidalne zapalenie stawów (albo tylko mnie, bo mogę być wyjątkiem od reguły). Z tego co wiem, klimat śródziemnomorski i tamtejsza dieta bardzo dobrze wpływają na samopoczucie osób chorych reumatycznie. Wracając jednak do sedna mojej myśli, problem u mnie pojawia się gdy temperatura przekracza 30 C. Co się wówczas dzieje?

Człowiek pająk podczas upału też „siada” // www.flickr.com/paul

Pisząc wprost – mam spięcie na stykach – trudno mi się skupić, myśleć i wykonywać zadania. Jestem roztargniony i zdekoncentrowany. Nie czuję łaknienia i potrzeby jedzenia. Tylko bym pił, pił, pił bo nic innego, za wyjątkiem owoców, przez gardło mi nie przejdzie. Co więcej, strasznie często wyczuwam, jak na moim czole pojawiają się kropelki potu, już przy minimalnym wysiłku. Jest to akurat bardzo niekomfortowe.

Czuję się czasami również bardzo senny – mam typowy stan po przebudzeniu tzw. autopilot. Dzisiaj, gdy temperatura sięgnęła zenitu, ok godz 13:00 głowa sama zaczęła mi opadać na blat stołu. Wówczas uratowały mnie gruszki i brzoskwinie (czytaj: sacharoza), którymi zamiennie z napojami, posilałem się, by nie stracić jasności umysłu i móc w dalszym ciągu logicznie myśleć (przynajmniej w 20% 🙂 ).

Dodatkowo, zawsze po całym dniu pracy w takiej temperaturze, czuję się jakbym ważył 10-15 kg więcej. To wredne uczucie mija dopiero, gdy wejdę pod prysznic i zmyję z siebie cały przebyty dzień. Wówczas mam wrażenie, że się unoszę w nieznośnej lekkości bytu:)

A jak czują się Wasze stawy, gdy za oknem mamy 35 st. C w słońcu? 🙂 Piszcie w komentarzach.

Oceń wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (7 oddanych głosów. Średnia ocena: 3,14 )

Loading...