Cześć, dzisiaj chciałem się z Wami podzielić słowem komentarza na temat samopoczucia reumatyka w takie upały jak te, które nam przyszło obecnie znosić. Niby pogoda, jak pogoda ale nie jest ona w naszym przypadku bez znaczenia. Każda osoba chorująca na RZS, z dużą dozą prawdopodobieństwa pewnie nie raz przeklinała aurę, niekorzystnie wpływającą na jej samopoczucie.
Ja, przyznam szczerze, czuję się podczas takiego gorąca jakby ktoś mnie wsadził do piekarnika. Niby oczywista oczywistość, na zasadzie „jest lato, to musi być ciepło”, ale w tym wypadku „ciepło” rozumiem przez 27-28 st C, a nie 34! A co dopiero, gdy mówimy o 37 czy 40 st. C, które są zapowiadane na ten weekend. W moim przypadku, dobrze się czuję gdy temperatura nie przekracza 30 C. Jestem typem człowieka lubiącego chłód i przyzwyczajonego do temperatur wiosenno-jesiennych czyli 17-18 C. Dlatego też, gdy wskaźnik na termometrze przekracza 30 C, moje ciało zaczyna mi mówić „Admin, jesteśmy mocno udupieni!”.
Nie chodzi tutaj o ból stawów, bo akurat przy tak afrykańskich upałach nie odczuwam go za specjalnie. Co więcej, nie mam też obrzęków, co pozwala wyciągnąć wniosek, że taki klimat sprzyja osobom chorym na reumatoidalne zapalenie stawów (albo tylko mnie, bo mogę być wyjątkiem od reguły). Z tego co wiem, klimat śródziemnomorski i tamtejsza dieta bardzo dobrze wpływają na samopoczucie osób chorych reumatycznie. Wracając jednak do sedna mojej myśli, problem u mnie pojawia się gdy temperatura przekracza 30 C. Co się wówczas dzieje?
Pisząc wprost – mam spięcie na stykach – trudno mi się skupić, myśleć i wykonywać zadania. Jestem roztargniony i zdekoncentrowany. Nie czuję łaknienia i potrzeby jedzenia. Tylko bym pił, pił, pił bo nic innego, za wyjątkiem owoców, przez gardło mi nie przejdzie. Co więcej, strasznie często wyczuwam, jak na moim czole pojawiają się kropelki potu, już przy minimalnym wysiłku. Jest to akurat bardzo niekomfortowe.
Czuję się czasami również bardzo senny – mam typowy stan po przebudzeniu tzw. autopilot. Dzisiaj, gdy temperatura sięgnęła zenitu, ok godz 13:00 głowa sama zaczęła mi opadać na blat stołu. Wówczas uratowały mnie gruszki i brzoskwinie (czytaj: sacharoza), którymi zamiennie z napojami, posilałem się, by nie stracić jasności umysłu i móc w dalszym ciągu logicznie myśleć (przynajmniej w 20% 🙂 ).
Dodatkowo, zawsze po całym dniu pracy w takiej temperaturze, czuję się jakbym ważył 10-15 kg więcej. To wredne uczucie mija dopiero, gdy wejdę pod prysznic i zmyję z siebie cały przebyty dzień. Wówczas mam wrażenie, że się unoszę w nieznośnej lekkości bytu:)
A jak czują się Wasze stawy, gdy za oknem mamy 35 st. C w słońcu? 🙂 Piszcie w komentarzach.
Oceń wpis
Bardziej niż upały przeszkadzają mi wahania temperatur, tego lata jest albo ekstremalnie gorąco albo po prostu zimno. Nie wiem co gorsze 😉
Witam baaaardzo słonecznie!
Jak dla mnie jest zdecydowanie za upalnie, wolę temperaturę ok 25 st., ale na układy nie ma rady, więc trzeba akceptować lato takie jakie jest. Robię to co konieczne, zaś każdą wolną chwilę spędzam z książką w cieniu moich ukochanych roślinek na działce. Chyba upałem są tak samo zmęczone jak ja i czekają cierpliwie na deszcz. Pozdrawiam 🙂
Co do stawów – to w moim przypadku w upalne dni bolą mniej 🙂
Ja generalnie lubie cieplo, moze nie az takie jak w tym tygodniu ale bardzo lubie slonce . Natomiast odczuwam ze moje stawy nie koniecznie. Cala lewa strona bolesna od stawu skokowego (pierwszy raz mam tam bol) przez nadgarstek i barki, okropienstwo.
Ja puchnę i też czuję, jakbym ważyła z 15 kg więcej. Mam problem z koncentracją i wzrokiem (widzę jak przez wodę). To pewnie też efekt ogromnych dawek pieprzonych sterydów (nienawidzę ich)… 😉 ehhh… to życie reumatyka;)
Dodam jeszcze, że muszę używać kremu z filtrem 50, mam zakaz opalania się i w ogóle lepiej nie wychodzić na słońce, ponieważ biorę cyklosporynę plus sterydy. Zestaw wybuchowy – same zakazy… czyli lato na długi rękaw i w cieniu;)