Tęcza w RZS-ie


Życie z RZS-em jest jak zmaganie się z gwałtowną burzą, która przychodzi nagle i niespodziewanie. Może łamać drzewa, zrywać linie wysokiego napięcia, niszczyć zabudowania i powodować wielkie szkody. Jednak kiedy już się skończy, wówczas w niesłychanej ciszy, spoglądając w niebo możemy dostrzec wielobarwną tęczę, która oznacza nastanie lepszych dni.

Może ten wstęp uznacie za przesadzony i bardzo patetyczny, ale niedawno wracając z moją ukochaną do domu po krótkotrwałych acz burzliwych i intensywnych opadach, zauważyliśmy na niebie przepiękną tęczę. Prowadząc samochód, uważając na to co się dzieje na drodze, co i raz zerkałem na nią odnosząc wrażenie, że to co właśnie się wydarzyło, kojarzy mi się z czymś dziwnie znajomym.

Po chwili zrozumiałem pełnię metafory całego wydarzenia, które wynikoa tak niespodziewanie, że nigdy nie wyobraziłbym sobie, że w takiej sytuacji może mnie spotkać coś tak bardzo pięknego.

Życie z RZS-em jest czasem jak ta sytuacja, którą po krótce Wam przedstawiłem. Pamiętacie swoje zaostrzenia? Rzuty choroby, które atakowały nagle i niespodziewanie, unieruchamiając Was w łóżku lub znacząco utrudniając Wam codzienne funkcjonowanie? Ja pamiętam doskonale. Rzut choroby przyszedł w ciągu kilku godzin, w nocy. Podobnie jak burza. Rozpoczął się nagle. Wcześniej, co prawda odczuwałem bóle, jednakże były one jak pochmurne niebo, które może zwiastować tylko lekki deszcz lub być oznaką czegoś o wiele bardziej poważnego.

Nad ranem nie potrafiłem zebrać się z łóżka. Byłem boleśnie sparaliżowany. Wszystkie moje członki były opuchnięte. Nie mogłem ruszać palcami, a przewrócenie się do siadu z pozycji leżącej, spowodowało iż moje oczy zaczynały czerwienieć i wilgotnieć z wściekłości, bezradności i bólu. Reumatoidalne zapalenie stawów dość mocno mi wtedy przyłożyło. Zaostrzenie było właśnie jak burza, która uderza łamiąc po kolei stojące na jej drodze drzewa, zrywając dachy, przewracając kosze na śmieci czy wiaty przystankowe.

Jednakże, jak każda burza i ta kiedyś się kończy…tak jak ból, który paraliżuje i znęca się nad Waszymi stawami. Gdy wszystko cichnie widać ogrom zniszczeń, ale czasami jednocześnie można dostrzeć coś tak przepięknego jak tęczę. Zlewające się ze sobą kolory czerwieni, żółci, błękitu, zieleni, fioletu  powodują, że nie zwracamy uwagi na wciąż zachmurzone szaro granatowe niebo, które jeszcze tak niedawno nad nami się znęcało, ciskając piorunami, deszczem i dmąc potężnym wiatrem. A teraz? Teraz jest tylko tłem dla czegoś co koi nasze zmysły, budzi w naszym sercu radość i jest symbolem czegoś lepszego…tego, co jest przed nami.


Wyobraźcie sobie, że to wszystko zrodziło się podczas stresogennej sytuacji, gdy jadąc do nowo odkrytej (przez moją ukochaną) naleśnikarni, nagle urwał się w samochodzie układ wydechowy i samochód zaczął warczeć zagłuszając wszystko co było wokół nas. Nie dojechaliśmy na miejsce. Wróciliśmy do domu, odprowadzając samochód do garażu (następnego dnia – dzisiaj – poszedł do mechanika). W drodze powrotnej złapał nas deszcz, po którym ukazała nam się tęcza. Możecie ją podziwiać na powyższych zdjęciach :-).

Byłem wściekły, bo sobotę mieliśmy miło zaplanowaną. Najpierw byliśmy na zakupach, które poprawiły nam humory a następnie zaplanowaliśmy sobie wycieczkę do naleśnikarni i do mojej ukochanej. Niestety samochód dał ciała i plan nie wypalił. Pozostał nam spacer i film przy zamówionej pizzy, własnoręcznie robionych tostach z czekoladą i bitą śmietaną…oraz winie:P . Nie ma co narzekać, odbijemy sobie bo samochód już jest na chodzie:) a więc naleśnikarnio, szykuj się … nadchodzimy! :-)).

Jak się ma moje samopoczucie. Różnie. Stawy dają o sobie znać, w szczególności gdy pogoda się zmienia, tak jak z niedzieli na poniedziałek. Jednakże nie ma tragedii i w zasadzie nie mogę a nawet nie chcę na nic Wam narzekać. W tym tygodniu na stronie pojawią się dwa nowe artykuły nt. reumatoidalnego zapalenia stawów, zachęcam więc do jej częstego odwiedzania  :-).

Ostatnio po głowie chodzi mi piosenka zespołu Hurts – „Stay”. Sam nie wiem dlaczego… może przez pogodę…