Te same dni, te same obrazy…

Luty, marzec… kwiecień. Tak, mamy już kwiecień. Długo mnie nie było bo prawie 2,5 miesiąca, ale stwierdziłem, że jeśli ten blog o RZS ma być konkretny, to warto aby nie zarzucać Was niepotrzebnymi informacjami z mojego życia. Tym bardziej, że w gruncie rzeczy w tym czasie niewiele się wydarzyło czym mógłbym Wam się pochwalić.

Źródło: Freepik.com

Zdrowotnie czuję się w kratkę. Najgorszy był chyba luty, w którym niemal codziennie pojawiały się obrzęki na moich dłoniach i stopach. Stawy zwyczajowo bolały, łaziłem osłabiony a dodatkowo niespecjalnie miałem ochotę na to by cokolwiek więcej robić niż podróż z domu do pracy i z pracy do domu. Inna kwestia, że psychicznie czułem się kompletnie w kawałkach. I przyznam szczerze, że ciągle nie jest za dobrze.

Depresja powiecie? Cholera wie. Być może. Mój obniżony nastrój nie trwa krótko, ale też nie jest permanentny. Na szczęście nie jest na tyle uciążliwy bym miał zawalać pracę czy spotykanie się ze znajomymi. Ze znajomkami gramy, spotykamy się, chodzimy do kina, jemy w restauracjach – standard, spotykany u większości ludzi. Problem w tym, że to wszystko wokół mnie staje się rutynowe i powtarzalne. Tak bardzo, że aż zaczyna mnie powoli męczyć. Jeden dzień zlewa się z drugim. Poniedziałek niemal nie odróżnia się od piątku. Czekam aż zrobi się cieplej i wówczas mam nadzieję, że moja aktywność skoczy wykładniczo w górę.

Muszę zmienić miejsce. Oderwać się od Warszawy. Od tej ciężkiej, ołowianej, szybko żyjącej Warszawy, która odbiera mi siły witalne i powoduje, że po powrocie do domu nie mam na nic siły. Ostatnio rozmawiałem ze swoją znajomą na temat zmian – ona jest zdrowa i też potrzebuje oderwać się od tego wszystkiego. Co 2 lata albo przenosi się w inne miejsce, albo zmienia pracę. Potrzebuje po prostu zmienić perspektywę na to, wszystko co ją otacza. I wcale mnie to nie dziwi.

W ubiegłym tygodniu byłem u lekarza reumatologa. W zasadzie wizyta rutynowa. Żadnych przełomów, nowych leków, złotych rad. Wywiad, badanie, DAS 28, wypisanie recepty i „narta” do domu. Kolejny chory odhaczony, kolejna dusza odstawiona z kwitkiem bez szans na poprawę stanu zdrowia. Jakież to jest strasznie męczące, co 3 miesiące cały czas przechodzić ten sam scenariusz. Dialogi z lekarzem mam już wykute na pamięć.

Poniżej możecie zapoznać się z moimi wynikami badań. Są niemal identyczne, jak były.

Morfologia w reumatoidalnym zapaleniu stawów

Morfologia w reumatoidalnym zapaleniu stawów

Za 20 dni kończy się kwiecień. Pamiętajcie proszę o tym, aby uiścić swój 1 % podatku na wybrany cel. Najlepiej na jakąś fundację, która pomaga dzieciakom lub dorosłym, którzy mieli mniej szczęścia niż my i zachorowali na jakieś tałatajstwo lub mieli wypadek. Będę wdzięczny jeśli oddacie swój 1% Marcinowi i Martynie. Znacie ich z historii, którą opisałem pod koniec ubiegłego roku. Im te pieniądze naprawdę się przydadzą. Wszystkim, którzy ich wesprą – z góry, z całego serca dziękuję.

Na tym w zasadzie wpis mógłby się skończyć, ale siedząc beznamiętnie przed ekranem monitora tak sobie myślę, czy Wy też czasami macie poczucie tego, że to wszystko zmierza w kiepską stronę? Że świat staje na głowie? Że ludzie się gubią i sami nie wiedzą czego chcą? Tracą orientację i gubią cel, do którego dążyli? Powiem Wam, że czuję jak wokół mnie roztacza się gęsta mgła. Tak gęsta, że można by ją kroić nożem a z cegiełek zbudować mgliste igloo.

Nie lubię takich dni jak dzisiejszy. Być może dlatego, że wziąłem MTX i zaczyna mnie powoli mulić. Jutro o tej porze będę senny i „znieczulony”. Będę miał wszystko gdzieś. Czasem wydaje mi się, że to jest dobry stan. Wtedy nie stresuje się tą całą nerwówą i kołowrotkiem wydarzeń, który dzieje się wokół mnie. Czasem jednak czuję się tak strasznie pusty w środku – wyzuty z jakichkolwiek uczuć, że zaczyna mnie to po prostu martwić.

Bądźcie zdrowi. Trzymajcie się i nie dawajcie. Wszystko mija, najgorszy dzień i najgorszy ból.

Oceń wpis  SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (9 oddanych głosów. Średnia ocena: 5,00 )

Loading...