Tam gdzie ból znika, zaczyna się życie

Ostatni czas to była jazda bez trzymanki – niesamowity ból, zabawa z lekarzami, kilka hospitalizacji w krótkim czasie, kwalifikacja do biologii, walka z uczuleniem, problemy w pracy, problemy rodzinne itd. Wszystko w zasadzie co mogło się wywrócić – wywróciło się.

Najgorsza w tym wszystkim była bezsilność i wewnętrzna złość na to wszystko. Na chorobę i na własną bezradność. Niezależnie bowiem kim jesteście, ile zarabiacie i jakie idee wyznajecie, to gdy przychodzi ból, stajecie się zupełnie bezsilni i mało ważni. W pełni zależni od medycyny, lekarzy i wsparcia innych ludzi. Niezależnie czy tego chcecie, czy też nie.

Dlatego teraz jestem szczęśliwy ( i pewnie w tym wpisie poczujecie ten wybuch endorfin). Mogę bez bólu chodzić, jeździć, gotować, sprzątać (tak, sprzątać, nie przewidziało Wam się), spędzać aktywnie czas z partnerką czy swoją rodziną. Jestem szczęśliwy, bo w końcu odzyskałem kontrolę nad swoim życiem.

Od kilku tygodni w końcu swobodnie oddycham. Oczyściłem głowę i zacząłem czerpać radość z tego, że jestem tu i teraz. Zacząłem doceniać czas, który mam. Poniżej prezentuję Wam skrót najważniejszych momentów w moim życiu, z ostatnich tygodni.

Szczepienie przeciw COVID-19 – II dawka. Cieszę się w pytę, bo mam to już z głowy. Byłem ostatnią osobą w rodzinie swojej i mojej partnerki, która do końca nie była zaszczepiona. Teraz już jestem i gra muzyczka. Jakby ktoś pytał, to druga dawka za wyjątkiem lekkiego osłabienia i niewielkiego bólu ramienia nie spowodowała u mnie żadnych dodatkowych skutków ubocznych. Przy okazji – nie pytajcie mnie proszę czy się szczepić czy nie. To indywidualna decyzja każdego z Was.

Wystawa Beksińskiego. Dwa tygodnie temu razem z partnerką pojechaliśmy do warszawskiego Konesera na wystawę prac Zdzisława Beksińskiego – polskiego fotografa, rzeźbiarza i malarza. To było coś. Prace autora są bardzo specyficzne, bo pokazują proces przemijania, ulotności, brzydoty ludzkiego ciała, zahaczając mocno o tajemnicę śmierci (poniżej kilka zdjęć w galerii). Same obrazy wykonane zostały z niesamowitą precyzją oraz dokładnością przedstawianych detali i elementów. Depresyjne, schizofreniczne, psychodeliczne i przerażające pozwalały wyjść z samej wystawy poruszonym i z myślą, co w życiu jest tak naprawdę ważne. Polecam każdemu z Was, kto ma możliwość obejrzenia wystawy w Warszawie. Robi przeogromne wrażenie.

Żelazowa Wola. Nieborów. Arkadia. Razem z moją dziewczyną postanowiliśmy przynajmniej raz w miesiącu robić sobie małe wycieczki samochodowe na peryferia stolicy. Znajdujemy w internecie jakieś ciekawe miejsca, w których nie byliśmy (zazwyczaj do ok. 80-90 km od Warszawy), zapisujemy i po prostu jedziemy. Tym sposobem w ciągu ostatnich tygodni byliśmy w Żelazowej Woli, Twierdzy Modlin, Nieborowie i Arkadii. I serio – było fantastycznie! Jak się okazuje, nie trzeba wydawać milionów monet na jakąś turbo wycieczkę, by zobaczyć coś fajnego a przy okazji dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Wystarczy po prostu odrobinę pomyśleć i zakombinować a można naprawdę kapitalnie zaplanować sobie dzień. Zwiedzamy, spacerujemy, odpoczywamy psychicznie. Po prostu żyjemy i łapiemy chwilę (poniżej kilka zdjęć z naszych wycieczek).

Czas spędzony razem. Kiedy zwijałem się z bólu na łóżku najbardziej byłem wkurzony na własną bezradność i to, że nie mogłem być z partnerką na 100%, bo jedyne o czym myślałem, to by moje ciało mnie nie bolało. Gdy włączono mi sterydy a do tego biologię (na której efekty cały czas czekam), podniosłem się z kolan. Ból tymczasowo odpuścił i choć dalej jest, to mogę skupić się na tych ważnych momentach, w których po prostu jesteśmy razem (spacer, rower, oglądanie serialu, wspólne pichcenie czy po prostu siedzenie obok siebie w ciszy itd.). Ostatnie pół roku pokazało mi jak prosto i szybko wszystko może się przewrócić do góry nogami, dlatego tak ważne jest by doceniać to co się ma i wykorzystywać każdą chwilę do tego, by być szczęśliwym.

Ludzie, którzy inspirują. Otaczanie się ludźmi, którzy myślą o przyszłości a nie przeszłości, roztaczają wokół siebie pozytywną aurę (mimo nierzadko ogromnych problemów, które mają) i potrafią zmienić Twoją perspektywę kiedy trzeba – oni są na wagę złota. Nadmiar negatywnej i toksycznej energii, którą czasami dziedziczy się od osób, z którymi się przebywa jest bardzo niszczący dla psychiki i zdrowia. Czasami trzeba się od niego uwolnić, będąc wśród ludzi, którzy tę toksyczną energię potrafią zneutralizować. Teraz, po długim czasie, wracam do nich. Wracam do osób, które po prostu cenią swoje życie i potrafią dostrzegać jego dobre strony. Pokazują, że mimo czasem dramatycznych momentów i różnych życiowych zakrętów trzeba po prostu iść do przodu.

Pomóż mi pisać lepiej. Oceń mój wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (9 oddanych głosów. Średnia ocena: 4,67 )

Loading...

A poniżej coś fajnego do posłuchania :))