Synowektomia izotopowa w RZS

30 stycznia 2014 roku w Szpitalu na ul. Banacha, po 4 miesiącach czekania, przeszedłem zabieg radiosynowektomii (synowektomii izotopowej). Jej celem była redukcja stanów zapalnych i odbudowa błony maziowej w mojej prawej dłoni, zniszczonej przez RZS (reumatoidalne zapalenie stawów).

Synowektomia izotopowa – co to jest?

Radiosynowktomia izotopowa to zabieg polegający na wszczepieniu cząstek izotopu w jamę stawu  (przestrzeń międzystawową), zajętego procesem zapalnym. Zabieg wykonuje się poprzez nakłucie (punkcję) chorego stawu. Metodą tą leczy się głównie przerosty błony maziowej i redukuje nawrót stanu zapalnego. Skuteczność sięga ok. 60-80% a sam zabieg jest bezpieczny dla organizmu człowieka. Izotop działa miejscowo  a promieniowanie beta, jakie wyzwala jest niegroźne.

Jak przeszedłem synowektomię?

Karta leczenia izotopem

Czekałem na ten moment 4 miesiące. Moja ciekawość zdecydowanie przebiła strach przed nieznanym. W czwartek, 30 stycznia, pojechałem raczej spokojny i wyluzowany do szpitala. W rejestracji byłem przed czasem, ok. 11:40. Ludzi było od cholery, ponieważ (jak się potem okazało) razem z osobami czekającymi na radiosynowektomię, czekały również osoby chore na tarczycę, którym podawano izotop jodu. Żeby nie skłamać, było nas z 25 osób (pacjenci + osoby towarzyszące), co dodatkowo w niewielkim korytarzu robiło efekt „tłumu”.

Jak tylko zjawiłem się na miejscu, od razu skierowałem się do rejestracji, aby wypełnić ostatnią już deklarację, w której zgadzam się na zabieg synowektomii (chyba 3 raz wypełniałem jedno i to samo). Następnie do ok. godz. 13:00 miałem czekać, aż z grupą 6 innych osób zostanę zaprowadzony przed salę zabiegową na oddział radiologii.

Trochę się naczekałem, bo dopiero ok. 14:30 z rejestracji wyszła uprzejma Pani, która rozdała nam kartki z informacją nt. zabiegu (zamieszczona obok). Zabrała nas potem na salę zabiegową. Wiek moich kamratów spokojnie przekraczał 50 lat. Ja jak zwykle byłem najmłodszy z całego towarzystwa :D. Nie przeszkodziło to jednak w fajnej integracji i miłej, uprzejmej rozmowie.

Zabieg radiosynowektomii – przebieg

Zostałem wywołany jako ostatni. W pierwszej kolejności zostały poproszone osoby z „większymi” stawami jak kolana, biodra i łokcie. Moje nazwisko wyczytano dopiero ok. godz 15:00. Wszedłem więc do sali i już na wstępie musiałem bardzo dokładnie umyć dłonie. Mydliłem, mydliłem, spłukiwałem i wycierałem papierowym ręcznikiem. Następnie poproszono mnie o podniesienie prawej dłoni na wysokość głowy (jakbym składał przysięgę) i rozszerzenie wszystkich palców, na ile to możliwe.

Dłoń została spryskana przez pielęgniarkę jakimś sprayem (odkażającym, antybakteryjnym ??). Po tym, odziano mnie w ciężką fartuchową zbroję, która miała ochronić mnie przed promieniowaniem Roentgena. Nad stołem, przy którym siedział lub leżał każdy pacjent, został umiejscowiony aparat roentgenowski, prześwietlający w czasie rzeczywistym wybrane partie ciała. Wszystko było widać na 15” monitorze LCD umieszczonym obok stołu, vis a vis miejsca w którym siedziała Pani doktor, podająca izotop. Pierwsza moja myśl , gdy wszedłem na salę „O faken! Ile ludzi?!?!!” – była bowiem pani doktor, 3 osoby do pomocy i 4-5 obserwatorów – możliwe, że studenci lub stażyści.

Usiadłem więc przy stole. Moja prawa dłoń została najpierw „ubrana” w zielony kaftanik z przerwą w środku a następnie nachylono nad nią aparat roentgenowski. I tutaj zaczęła się już ta mniej przyjemna część zabiegu radiosynowektomii. Każdy z moich stawów najpierw był miejscowo znieczulany (zimnem w sprayu) a następnie rozciągany w celu wprowadzenia izotopu do jamy stawu. Technicznie wyglądało to tak, że pani doktor łapała mnie za każdego palca i ciągnęła go w swoją stronę przy jednoczesnym oporze z mojej. Ona do siebie, ja do siebie, cyk (staw się rozszerzył) – nakłucie, wprowadzenie izotopu i tak 9 razy z rzędu.

Po zabiegu synowektomii

Finalnie izotop wprowadzono mi do 9 stawów. Pierwotnie wersja zakładała 3 lub 4 stawy. Dłoń po zabiegu radiosynowektomii zabandażowano i usztywniono. Miałem szlaban na jakąkolwiek aktywność od 48h do 72h. Dopiero w niedzielę mogłem zdjąć bandaż i powolutku zacząć cokolwiek robić ręką. Przestrzeżono mnie jednak przed jakimkolwiek dźwiganiem, przesilaniem się, ćwiczeniami obciążającymi itp. Przez ok. tydzień do 2 tygodni miałem ją oszczędzać, ile tylko się da.

Za 3 miesiące przewidziana jest kontrola, ale to dla mnie akurat sprawa dyskusyjna, bo nie kazano mi ani zapisać się na wizytę, ani nie podano lekarza do którego mam się zgłosić. Tak się składa, że na zabieg synowektomii skierował mnie lekarz reumatolog ze szpitala MSWiA a nie ze szpitala na Banacha. Zadzwonię, dowiem się i sprawa pewnie się rozwiąże.

I tak, moi drodzy, zakończyła się moja przygoda z izotopami. Po zabiegu, bolały mnie w zasadzie tylko miejsca nakłuć. Działania izotopu w żaden sposób nie odczułem. Nic mnie nie boli, nie szczypie, nie pali. Nie miałem drgawek, gorączki czy omamów wzrokowych:)) Nie mam też żadnych zmian skórnych. Po zabiegu nie biorę specjalnych leków, za wyjątkiem standardowych na RZS. Ot co. Czuję się jak przed zabiegiem z tą różnicą, że nie mam obrzęków w prawej dłoni. Na efekt przyjdzie mi poczekać od 6 tyg. do 6 miesięcy, ale już teraz jestem mega szczęśliwy że to wszystko jest już za mną.