Drugi tydzień lutego 2018 roku. Moja kolejna wizyta u reumatologa. Kolejne spotkanie z człowiekiem, od którego zależy mój stan zdrowia, moje funkcjonowanie i jakość mojego życia. „Dzień dobry” – „dzień dobry”. 15 minut rozmowy, odpowiedzi na pytania zadane przez lekarza. Krótki ogląd opuchniętych i obrzękniętych dłoni i wszystko skończyło się jak zwykle. Szybko i bez żadnego przełomu.
Przyznam, że nie spodziewałem się żadnych fajerwerków. W zasadzie nic chyba nie mogło wpłynąć na charakter tej wizyty kontrolnej. Znam siebie i swoje samopoczucie. Wiem, że niezależnie od tego jak się czuję (dobrze lub fatalnie) nie przełoży się to na wyniki moich badań. Te, jak zwykle, były poprawne. Niski poziom CRP i OB. Czerwone krwinki, hemoglobina i hematokryt lekko poniżej normy. Nic więcej. Jak u zdrowego człowieka – tyle, że osłabionego chemią.

Maj 2002 rok. Przed chorobą.
Mój stan jest dobry – tak stwierdzi wielu z Was. I pewnie macie rację, bo w porównaniu z niektórymi chorymi – naprawdę nie mam na co narzekać. Problem tylko polega na tym, że cały czas pamiętam chwile, gdy byłem zdrowy. I wiem jak wtedy fantastycznie się czułem. Pamiętam czasy gdy wychodziłem z domu o poranku i szedłem z kumplami na kosza i piłkę, wracając najczęściej późnym wieczorem. Pamiętam jak ćwiczyłem we własnej, amatorsko stworzonej siłowni. Pamiętam miękkość trawy pod swoimi rękami, gdy stałem na nich, robiąc akrobatyczne obroty nogami. Pamiętam nawet to uczucie, gdy uprawiając biegi mogłem zasuwać bitą godzinę i po nieprawdopodobnym wysiłku, po prostu cieszyłem się jak głupi.
I choć teraz jestem aktywny na tyle na ile mogę np. chodząc na spacery, jeżdżąc na rowerze czy starając się ćwiczyć w domu, to jest to tylko promil tego, co kiedyś robiłem. Dzisiaj nie jestem w stanie już biegać na pełnym dystansie. Nie mogę stać na rękach, grać w kosza czy siatkówkę. Co więcej nie mogę czasami nawet poprawnie chwycić kubka z herbatą. I mimo tego, że dla Was to są pierdoły i problemy rangi „zgubiłem swój grzebień”, to dalej czasami wprawiają mnie w stan nostalgii i smutku. Widzę po prostu te wszystkie zmiany na przestrzeni 16 lat od kiedy zachorowałem. Widzę jak moje ciało się zmienia. Widzę jak zmienia się moja wydolność i siła fizyczna. Widzę po prostu swoje ograniczenia.
Teraz dojdzie najprawdopodobniej kolejne związane z oczami. Moja reumatolog, na moją wyraźną prośbę, wypisała mi skierowanie do okulisty, ponieważ od jakiegoś czasu mam bardzo zmęczone oczy. Czuje, że nie jest z nimi za dobrze i robię po prostu krok wyprzedzający. Umawiam się do specjalisty i szukam odpowiedzi na pytanie dlaczego są przekrwione, suche i czasami szczypią. Czy przypadkiem RZS mi ich nie osłabia… Trzeba to sprawdzić.
Was też uczulam na to, aby nie bagatelizować symptomów, które mogą Was niepokoić. Przecież jak nikt inny znacie własny organizm i wiecie (nawet na poziomie podświadomości), że coś jest nie tak. Wtedy nie ma co zwlekać. Jak to mówią „lepiej zapobiegać, niż leczyć”. Osobiście oprócz permanentnego bólu, obrzęków i coraz większego uczucia zmęczenia wolałbym niczego dodatkowego nie otrzymać w „gratisie” od choroby.
Dbajcie o siebie, starając się szukać zawsze pozytywnych stron. Od czasu do czasu (ta jak ja dzisiaj) możecie też sobie pozwolić na odrobinę emocji i zwykłej tęsknoty za przeszłością. Tylko ostrożnie, by to nie zamieniło się w nawyk, do którego wracając co i raz po prostu wpędzicie się w depresję. Życie jest takie jakie jest. Czasem radosne a czasem smutne. W żadnym razie jednak nie można z niego rezygnować. Każdego dnia trzeba wstać, by walczyć dalej… o własne zdrowie i samego siebie.
Oceń wpis
Ja mam tak samo jak Ty Adminie. Czuję się okropnie, a wyniki dobre. Czasami myślę sobie, że dłużej już nie dam rady, ale szybko przeganiam te myśli i walczę dalej. Pozdrawiam. Trzymaj się cieplutko.
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za Ciebie!
Wszystko się zgadza – ja po roku od rozpoznania a już widzę siebie w tym wpisie i różne momenty przerabiam…śledzę bloga i wiele nauczyłam się już od Ciebie. Pozdrawiam Gosia.
Uczymy się RZS całe życie. Im większa świadomość tym lepsze prowadzenie choroby. Im cięższa walka, tym wspanialsze zwycięstwo:)
Dużo zdrowia 🙂
Moje wielkie szczęście w tej chorobie to że uaktywniła się w późnym wieku . Jestem takim troszkę dziwolągiem bo moje chorowanie nastąpiło dopiero w wieku 64 lat, rozumiem co Pan czuje bo i ja buntuję się na swoje „niedołęstwo”. Miałam jeszcze tyle planów a musiałam wszystko zweryfikować…teraz dopiero miałam zamiar poszaleć na całego a tu ciało powiedziało stop…
Nie skarżę się bo tak bardzo żal mi Was młodych, ja bardzo aktywnie korzystałam ze swojego życia a i teraz walczę…już nie na szlakach górskich ale w październiku kolejkami byłam jeszcze na Tatrzańskiej Łomnicy…planuję następne wyjazdy a rok temu prawie nie chodziłam. Pozdrawiam ciepło..
Cieszę się, że mój blog na coś się przydaje 🙂 Dużo zdrówka 🙂
Tak Adminie przydaje się twój blog ,ja bardzo lubię tu zaglądać i czytać osobiste historie i zmagania z chorobą ludzi chorych tak jak ja ,sama też chętnie opisuje co mi ,,leży na sercu” i proszę wszystkich tu zaglądających żeby nadal dzielili się swoimi doświadczeniami n.t. choroby ,wspierajmy się ! Pozdrawiam wszystkich forumowiczów 😉
Od 15 lat choruje na gosca.. Teraz jestem na poscie Daniela juz 6 dzien i nie spodziewlam sie ze nic tak szybko nie bedzie mnie bolec. Jem surowe warzywa a moj organizm zjada choroby moje sam sie odżywia? , przy tym poscie trzeba leki odrzucić .wsaje rano i po malu odczuwam ulge nic nie boli jak kiedys ..Jedt dla nas ratunek?
Dzięki Iwona za motywujący wpis ,ale powiem szczerze ,że tak ciężko coś zmienić bo człowiek jest już tak umeczony tą chorobą i ta bierność lekarzy ,ostatnio mi powiedzieli jak byłam w szpitalu ,że nie mają mi nic innego do zaoferowania na tą chwile:-/
Moja ostatnia wizyta u pani doktor zakończyła się jej stwierdzeniem: medycyna pani nie pomoże, no ale cóż, inni przecież chorują na raka, umierają i też im nie można pomóc.
Tragedia…
Tak ! tragedia ! usłyszeć coś takiego od lekarza ,tak bo dla nich to co ?! kim jesteśmy ?! znieczulica! rutyna i brak indywidualnego podejścia do pacjenta! Ja w szpitalu usłyszałam od ordynatora takie stwierdzenie ,,zawsze pani do nas trafia prawie w agonalnym stanie „!!!!! Strasznie mnie to dotknęło ,na co oni sobie pozwalają ,zero taktu na takim stanowisku !
To prawda ze z tymi lekarzami to jakis koszmar i ciezko trafic na takoego z powolania. Teraz mam fajna lekarke ale poprzednia tak mnie zrazila ze przez pare lat porzucilam leczenie niestety choroba nie dala o sobie zapomniec
Ja również jestem zawiedziona moimi wizytami u dr.reumatolog to jest jakaś Masakra !!!!! Wizyta odbywa się jakoś tak bardzo szybko pod jakąś presją ,szybkie oględziny wszystkich stawów ,wysieki są ( no i co z tego ,na tym stwierdzeniu się kończy że są) czy jakieś Stany podgorączkowe są? no są no i znowu ,co z tego itd. jakie leki pani potrzeba ? szybka recepta ,żadnych zaleceń np.suplementów ,czy jakaś rechabilitacja ,zabiegi ? nic ? Tak wygląda leczenie ,podczas pobytu w szpitalu ordynator stwierdził ,,że nic na panią nie działa”,a leczona jestem standardowym leczeniem typu mtx25 ,metypred 12 już!!! plaqenil ,od 6 lat czyli od początku choroby ,biodry do wymiany bolą teraz ,ortopeda stwierdził ,że kolana fatalne i to jest leczenie??? !!!! Nic na panią nie działa hahahahahaha dobre ! A nic przez ten czas nie próbował zmienić tylko się upiera,że leczenie jest dobre ,a kto na tym cierpi ? no ja ! No bo co ich to obchodzi ,,taka choroba”!!!!! Żal!!!!!
Cóż, mogę Ci tylko bardzo współczuć takiej sytuacji. Niestety jednym z dużych problemów polskiej służby zdrowia jest jej mała innowacyjność w niektórych obszarach leczenia m.in. w reumatologii. Wszystko sprowadza się do lekarza. Jeśli trafimy na takiego z powołania to jest w stanie zaoszczędzić nam bardzo dużo cierpienia i bólu. Jeśli trafimy na rutyniarza, to niestety jedyne co możemy robić to cisnąć go o wszystko co możemy dostać na NFZ.
Trzymam za Ciebie kciuki i życzę dużo zdrowia.
Ja jestem z „małym” stażem choroby bo zaledwie 5 miesięcy.Teraz trafiłam do dobrego reumatologa ale wcześniej to była masakra.Pani doktor wcale mnie nie słuchała ,a ból stóp był nie do zniesienia. Czytam wasze wpisy i tak jakby to było o mnie .Dobrze ,że dzielicie się swoimi doświadczeniami.
Witaj w ,,klubie”Jolo hmm ,wątpliwy żart ,co zrobić taki nasz los ,ja już (?),,przerabiam” trzeciego reumatologa ,a choruje 7 lat , ,najlepszy” był jeden pan doktor ,były ordynator ,jego leczenie to tak: blokady ,serie zastrzyków p/b. oprócz standardowego leczenia mtx,metypred,ketonal ,biofenak,ja mówię że mi po tych lekach bardzo serce kołacze ,a noo to metocard ,taaa na wszystko jest rada ! A mówię ,że p. doktorze może jakieś zabiegi ? Nooo skoro panii chceee …..
Mój Boże ! na szczęście przejrzałam na oczy , ale też wylądowała w szpitalu bo to jego leczenie nie przynosiło poprawy
Pan Pogodynek dziś oznajmił ,że ,,wiosny na razie nie widać „
10 lat temu zostałam zdiagnozowana. Chorobę znałam od 30 lat. Mama chorowała na RZS. Miała strasznie powykręcane ręce
Od ponad 4 lat nie biorę żadnych leków ?
Widząc (na mamy przypadku), ze medycyna nie ma skutecznej metody postanowiłam zaopiekować się swoim zdrowiem sama. Dieta, suplementy, siłownia. Dieta to głównie eliminacja pokarmów na które ma się nietolelarancje. U mnie (potwierdzone później przez badanie) mleko (kazeina), jajka. Odstawiłam tez gluten bo niszczy nabłonek jelitowy.
Na tyle dobrze się czuję (leków przeciwbólowych nie biorę od 4 lat), ze dziwię się, ze metody naturalne nie są obowiązkową terapią.
Witaj,dobrze że opisujesz swoje spostrzeżenia ,przyznam że mnie też ,,oswieciło” może faktycznie trzeba spróbować tak zadziałać ,a nie ślepo wierzyć lekarzom ,jak możesz to napisz jakie suplementy stosujesz ,narazie dzięki za wpis 😉
Ta wiedza jest wszędzie. Niestety bardzo rozproszona. Zalecenia są praktycznie takie same dla wszystkich chorób autoimmunologicznych.
Przyczyny chorób z autoagresji są również te same. To jest kwestią przypadku i/lub predyspozycji, które narządy są zaatakowane. Zresztą choroby autoimmunologiczne występują po klika naraz. Większość osób tutaj ma lub będzie miała conajmniej dwie ?
Zmiana stylu życia, holistyczne podejście do organizmu to jedyna, moim zdaniem, szansa uratowania się przed kalectwem.
Suplementy: d3 dawki nawet 4000 – 5000 jednostek, tak aby poziom we krwi był powyżej 50 jednostek, k2mk7, omega 3, probiotyki (w tym naturalne: kapusta kiszona, ogórki), wywary z kości (kolagen), dużo snu, itd.
No i przede wszystkim trzeba się pozbyć problemu nieszczelnego jelita – przyczyny chorób z autoagresji, niewłaściwego wchłaniania, zatrucia organizmu i niedoborów substancji odżywczych w organizmie.
Tylko tyle i aż tyle ?
Dzięki Dorcia za Info ,to są cenne informacje dla nas chorych ,dlatego ,że sprawdzone ,że to coś pomaga ,ja faktycznie czuje się zapedzana ,,w kozi róg” mimo brania wysokich dawek leków nie ma remisji ,ból jest codziennie i fakt u mnie podejrzewają nakładanie innych chorób autoimunologicznych typu toczeń ,zapalenie naczyń ,a wcześniej tego nie było ,te bóle inaczej się umiejscowiały .Pewnie pomogłoby tu zrobienie sobie analizy pierwiastkowej włosa, no i badanie na nietolerancję pokarmową ,trochę to kosztuje ,ale może warto by było zainwestować w swoje zdrowie ,trzeba szukać jakiejs alternatywy bo widzę że tradycyjna medycyna mi tu nie pomoże .Dzięki jeszcze raz za Info 😉
Jeszcze warto zaprzyjaźnić się z kurkumą. Działa przeciwzapalnie i przeciwbolowo. Tylko należy używać jej codziennie. Płaska łyżeczka kurkumy, odrobina pieprzu i łyżeczka oleju lnianego żeby byla lepsza wchlanialnosc. Jest dużo informacji w necie o kurkumie. Warto sprobowac. Na mnie działa, rzs mam od 7 lat, przez pierwszy rok bralam mtx, teraz bez lekow, czuję się dobrze, kontrole u reumatologa mam dwa razy w roku. Uzywam jeszcze codziennie oleju lnianego, 2 łyżki przed obiadem, wieczorem len mielony. Miele go codziennie na świeżo, mielony z apteki nie ma takiego działania. Pozdrawiam wszystkich rzs-siakow!
Awa54 ,a gdzie najlepiej kupić olej lniany ,żeby był dobry ?
Niski poziom CRP jak się bierze leki immunosupresyjne to normalne.
Sztuką jest mieć niski wynik bez leków, czyli zredukować tam gdzie się da stany zapalne.
Olej lniany kupuję w aptece, taki z lodowki o krótkim terminie.
Acha dzięki ,muszę sobie też kupić ,bo na rynku jest tego ,nawet w Biedronce ,ale może nie każdy jest dobry i odpowiednio przechowywany
Swietnie Was rozumiem choc cierpie na mlodziencze rzs od 20 lat i caly czas nie ustepuje chocam juz ponad 30 lat diagnoza pozostala bez zmian. jako dziecko mialam super reumatolog dla dzieci i mlodziezy problem zaczal sie gdy stalam sie pelnoletni o czym wczesniej bylam uprzedzona wtedy dopiero zaczynali poznawac mrzs i gdy trafilam do doroslego lekarza pani doktor przy pierwszej wizycie stwierdzila ze mam wysiek w kolanie i nie moge tak chodzic wiec pilnie do szpitala oczywiscie skierowanie zwykle powiedzieli ze trzeba dlugo czekac chyba ze dopisze lekarz na skierowaniu ze pilne wiec udalam sie do pani doktor, ktora tym razem zadala mi pytanie czy umawiam sie z chlopakami bo jesli tak to nic mi nie jest. I to byla moja ostatnia wizyta u tej pani, do szpitala poszlam gdy przyszla moja kolej niestety Tak jak Ty wyniki do dzis mam ok nawet przy najwiekszych zaostrzeniach nic nie wskazuja, wiec w szpitalu uznali ze moje mrzs nie przeksztalcilo sie w normalne i byc moze przejdzie albo sie przeistoczy trzeba czekac co bedzie i odstawili mi leki ale kazali chodzic do poradni. Zniechecona nigdy tam juz nie poszlam. Kolana bolaly raz bardziej raz mniej inne stawy tez dawaly o sobie znac ale tlumaczylam sobie ze kazdego cos boli, az ktoregos dnia wysiadl mi nadgarstek trafilam najpierw do ortopedow pozniej do reumatologa i niestety juz nie pomaga tlumaczenie ze kazdego cos boli ale caly czas walcze pomaga zdecydowanie to ze mam dla kogo bo mam meza i dwojke dzieci. Niestety po kazdej ciazy nastepowalo pogorszenie. A z oczami mam taki sam problem suche pieka, przemeczone okulistka mowi ze wszystko ok. Jednak reumatolog i rodzinna mowia ze przy moich chorobach to problem suchosci i pomagaja mi krople nawilzajace, mowia tez na to sztuczne lzy
Właśnie wczoraj, gdy wróciłam z pracy i tak bardzo bolało mnie wszystko, pomyślałam o osobach, które wychowują małe dzieci i nie mogą odłożyć wielu spraw na bok, i zająć się sobą. Wielki szacunek i ciepłe pozdrowienia dla Was.
Choruję, cierpię, leczę się, czytam ten blog i dziękuję autorowi, że o nas pamięta. Mam pytanie do wszystkich udzielających porad dietetycznych i cudownych diet, czy jest wśród nas ktoś, kto naprawdę czuje wyraźną poprawę stanu zdrowia, taką prawdziwą długofalową ? I jeszcze jedno, sprawdzajcie jakość suplementów i zdrowej żywności np. wspominany olej lniany bywa mocno zanieczyszczony ( grzyby w zawiesinie) i zawiera sporo pestycydów, obciąża wątrobę i nerki, a jelita muszą być „nieszczelne”, mają taką budowę (błona śluzowa, kosmki jelitowe, wchłanianie, itp), pozdrawiam i bądźcie dobrzy dla siebie.
No niewiem ,ale to straszne ,że my ludzie chorzy i coraz więcej przybywa chorych na rzs ,musimy sami gdzieś tam drążyć ,szukać jakichś alternatywnych metod żywienia ,leczenia itd.i właśnie ,,cudownych”suplementów ,zachwalanych, drogich ,a tak naprawdę niewiadomego pochodzenia i działania ,to wszystko powinni nam oferować lekarze ,niewiem ,dietetycy ,mam wrażenie że panuje ogólny chaos ,tak jakby nie było właściwego nadzoru nad tą chorobą ,tylko chemia …..ech! ,,Służba” zdrowi w Polsce to jakaś porażka!
Cześć .Ja właśnie zaczynam swoją drogę z rzs i powiem no że nie jest łatwa bolą mnie stopy ,dłonie i nadgarstki .Dostałam sulfasalazynę, biorę drugi miesiąc ale na razie nie widzę poprawy .Ale z tego co czytam to chyba nie mam co liczyć na to że nie będzie bolało więc trzeba się przyzwyczaić
Witaj Rene. Smutne ,ale prawdziwe. Boli raz mniej raz więcej,a nawet jak nie boli to jestem zmęczona ,że nic mi się nie chce.I ciężko tu o optymizm. Chociaż czytałam wpisy ,że ludzie nie biorą leków i ich nie boli.Życzę zdrówka
Tak Rene ,choroba nie ciekawa ,ale co zrobić jak już dopadła ,nie wiedzieć czemu akurat nas….Ale ważne żeby się nie załamywać ,bo nie u każdego tak samo przebiega,ważne! dobry lekarz ,teraz jest bardzo dużo Info w necie ,ja na początku rzs, nie miałam jeszcze internetu ,gdybym wiedziała wtedy co wiem teraz ,to inaczej bym do tego podeszła ,lekarkę też miałam ,taką co za dużo nie mówiła ,nie uswiadamiała co jest ważne ,ot wizyta ,badanie,recepta ,badania co 3 mc .ech !
Moja przygoda z RZS zaczęła się 7 lat temu, to był rzut ostry, powalił mnie z dnia na dzień. Błąkałam się po poradniach i gabinetach,. Lekarz rodzinny, ortopeda, reumatolog. Łykałam co popadnie, żeby tylko nie bolało. Nie spałam po nocach, a kiedy wstawałam, byłam sztywna, nie mogłam chodzić, niue mogłam się poruszać, ubrać, podnieść szklanki wody. Makabra…. Wtedy dopiero uzmysłowiłam sobie jak trudno z tym żyć, kiedy schodząc z ulicy na jezdnię, zastanawiam się , którą nogę postawić,którą ręką chwycić za klamkę, jak otworzyć okno…
Wtedy trafiłam do prof, reumatologa . Badał stawy, ściągał płyn z opuchniętego kolana, zajął się mną, choć nie stwierdził co m i jest . Może Rzs, może dna rzekoma. Zaczęłam brać Trexan, Acidum folicum, w razie bólu Movalis i Mtypred. Po 2 mies. odstawiłam Trexan i Acidum folicum, a przypisał mi Colchicum Dispert 1 tabl. dziennie, Metypred pól tabletki i Movalis w razie bólu. Po pół roku odstawiłam Metypred, biorąc dawke co 2 dni. Po 2 latach odstawiłam wszystko. A teraz opiszę , jaka odczułam ulgę, po 2 miesiącach, To było niebywałe, nie chodziłam, ale prawie fruwałam, ze szczęścia, spałam jak niemowlę. Badania jak zwykle idealne, nie wiadomo co to było. Po czterech latach od odstawienia leków, wróciło znowu atakując każdy staw, mięśnie, obręcz barkową. Z dnia na dzień stałam sie nieruchoma. Znowu wędrówki po lekarzach, nastepne badania nie wnoszące nic nowego. Leki i leki , testowane na mnie , jak na króliku. Tylko osłonowe, przeciwzapalne i p;zreciwbólowe. Żeby spać zaczęłam brać lek na uspokojenie i na sen, lek ograniczający barierę bólu. A teraz doszedł Plaquenil i jestem przerażona. Jeszcze mi został irydiolog , zioła tybetańskie, zrobiłam badanie aparatem Salva i piłam kropelki na detoksykację i wzmocnienie /drogi gips/, teraz pozostał mi tylko immunolog i następne badania. Mam płakać i ćwiczyć, mam chodzić, choć nogi odmawiają posłuszeństwa, jestem wiecznie zmęczona i śpiąca. Cza rozsnuwa mi się między palcami. Nie moge chodzić po górach, w marzeniach zostały zagraniczne podróże, o tańcu mogę tylko śnić, nie utrzymam pędzla , więc nie maluję, nie pisze i nie pracuję na kompie, bo bolą nadgarstki a opuchnięte palce nie są sprawne.ŻYĆ NIE UMIERAĆ. Pozdrawiam wszystkich fibo i poli, Rzs, gościec, zapalenie stawów, dnę rzekomą i reumatyzm. Aha jeszcze mi została dieta dr Ewy Dąbrowskiej a na maci e dr Lyako, leżę jak na łożu Madejowym. Trochę pomaga. Do miłego!
Boże! jak jaaa Cię rozumiem !(też 7 lat) biorę najwyższe dawki leków 25 mtx,12 metypred,plaqenil,z movalisem nie przesadzać bo nerki,itd.i tak wszystko boli ,wiosna ,a ja połowę dnia w łóżku,jak mam jechać zrobić badania ,trzeba być na czczo ,to jest tragedia ,wracam trzesąc się z bólu ,bo leki tak szybko nie działają ,nie wiem czy będzie jeszcze lepiej ,narazie jest tragedia ,mąż już nie może na mnie patrzeć ,kto tego nie przechodzi niiiiiiggggddyyy nie zrozumie!
Przechodzę, rozumiem, kolor dnia powszedniego- szary, każdego dnia zmuszam się by jakoś funkcjonować, odpowiedzialność za rodzinę- to mnie jeszcze trzyma…nie wiem jak długo, wymiękam…wszystko co było kiedyś przed rzs- plany, marzenia, życie..teraz nieustanny ból, zmęczenie , nie mam siły na dalszą walkę . Podziwiam Was niepoddających się. Nie chcę żeby żona, dziecko patrzyli na to co się ze mną dzieje…mam nadzieję że kogoś pozna(żona).. mam nadzieję że na poważnie…ułoży sobie życie i naszej córce….ja mówię…dość
Hola, hola Amigo. Twoja żona i dziecko doskonale wiedzą o tym, że to nie jest Twoja wina, że chorujesz dlatego nie składaj broni tylko walcz. Jeśli nie dla siebie, to własnie dla nich, bo przecież są tego warci no nie?
Hej! ,,gościu” nie załamuje się ,jak to samo rzs ,to może biologiczne pomoże ,wiem lekko nie jest ,tym bardziej ,że człowiek jest uczciwy i ma silne poczucie obowiązku ,a tu się nie da wielu rzeczy zrobić ,bo to chorubsko,bo ból i ograniczenia i nie mam tu zabardzo nic na pocieszenie ,bo czasami, jak tobie mi też już nie chce się życ i też myślę sobie ,że jestem kulą u nogi ,że mąż sobie znajdzie zdrową kobietę ,bo ja nie mam siły spełniać obowiązków ,,gospodyni domowej”On musi zarobić i jeszcze prawie wszystko zrobić w domu co powinnam zrobić ja ,a nie powiem żeby był z tego zadowolony ,nieraz już nie daje rady z bezsilności …..
ale trwam ,narazie trwam ,ja nic nie muszę robić, choroba powoli i tak mnie wykończy i stres w którym żyje ,ale jednak gdzieś tam ,mam jeszcze iskierkę nadziei ,że będzie jeszcze lepiej……
Witam.
Gratuluje bardzo przydatnego i podnoszacego na duchu bloga. Zostałem zdiagnozowany z RZS-em w grudniu, wyłączył mnie kompletnie z życia, zajął mi wszystkie stawy. Lekarz stwierdził że miałem masę szczęścia w nieszczęściu, ponieważ agresywny przebieg choroby pozwolił na szybką diagnozę i wdrożenie leczenia, Biorę MTX i prednisolone. Też bałem się o siłownię i aktywność fizyczną 'to bardzo ważny element mojego życia i wiesz co?. W grudniu znowu zamknęli u nas siłownie, nie mogłem w tym okresie i tak uczęszczać, z czasem kiedy leki zaczęły przynosić efekty zacząłem ćwiczyć gumami oporowymi, z każdym tygodniem wracałem do coraz lepszej formy, teraz uczęszczam znowu na siłownię, może nie jadę z ciężarami które miałem w zwyczaju podnosić przed ,ale nie ma też tragedii, dodatkowo trenuję gumami, próbowałeś ich kiedyś?. Z tego co zrozumiałem jesteś stosunkowo młodym facetem, mnie stuknęło już 46. Nie jest idealnie muszę używać usztywniaczy nadgarstków, nie jestem w stanie zrobić pompek (nadgarstki) ale staram się robić to co naprawdę było dla mnie ważne, siłownia ,sporty walki zawsze były dla mnie mechanizmem który pozwalał mi trzymać się z dala od kłopotów, teraz niejednokrotnie też chyba napędza mnie wściekłość. Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki