Sponiewierało mnie przeokrutnie… czyli choroba w RZS

Dzisiejszy wpis powstał trochę ku przestrodze a dedykuje go w szczególności wszystkim tym osobom, które mogą nie do końca serio traktować reumatoidalne zapalenie stawów i związane z nią ograniczenia. Tym razem chciałbym zaapelować do Was wszystkich o to byście cholernie na siebie uważali, bo mając osłabiony układ odpornościowy byle przeziębienie może nas strasznie sponiewierać. Ja jestem tego najlepszym przykładem.

Była niedziela, 3 czerwca. Wtedy kumpel zaprosił mnie do siebie do Wesołej, żeby przy piwku (bezalkoholowym) pograć na konsoli w jedną z nowszych gier z gatunku horror/thriller, które ostatnio pokazały się na rynku. Był upał i duchota. Pojechałem do niego ok. godz. 18-19. Usiedliśmy w pokoju gościnnym, w którym gorące powietrze rozrzedzał działający wiatrak. Gdy wychodziłem od niego ok. 00:00 zacząłem już zaciągać nosem, ale nie zwiastowało to niczego strasznego. Stwierdziłem, że to pewnie na skutek przeciągu, więc nic poważnego nie może się wydarzyć. I to był błąd!

Kolejne dwa dni to był typowy tryb „dorżnięcia watahy”, który spowodował, że przeziębienie rozwinęło się tak gwałtownie, że w środę wylądowałem u lekarza (miałem farta, że się dostałem) i poszedłem na L4. Wtedy już mój stan w jakichś 50% przypominał stan zwłok.

Katar przerodził się w zatyczki do nosa, przez które praktycznie nie mogłem oddychać. Niestety po zastosowaniu jednego ze środków udrażniającego drogi oddechowe, zacząłem mieć krwotoki, co skomplikowało jeszcze bardziej sprawę. Pojawił się następnie stan podgorączkowy, ale to było „małe miki” w porównaniu do tego co czekało mnie w noc z piątku na sobotę.

Tutaj, nie wiedzieć w jaki sposób, gdzie, od kogo, z czego itd. doszło u mnie do zatrucia pokarmowego. Noc spędziłem praktycznie w łazience. W ciągu kilku godzin straciłem z 4-5 kg. Po wszystkim byłem tak osłabiony, że nie mogłem chodzić. Zostałem unieruchomiony na jakieś 1,5 dnia. Soboty praktycznie, w ogóle nie pamiętam, bo ją przespałem. Nie miałem siły jeść, ani pić. Oczy miałem przekrwione tak bardzo, że w zasadzie nie widziałem w nich białka. Gorączka skoczyła mi do 39,8 C i w pokoju, w którym miałem niemal 30 st. C, leżałem w łóżku (opatulony w kołdrę i koc) i czułem się jakbym był w lodówce.

Wszystko zaczęło wracać do normy dopiero w niedzielę. Temperatura mocno spadła, wrócił mi apetyt i nawet katar zaczął ustępować. W poniedziałek byłem w stanie pracować zdalnie z domu, a we wtorek wróciłem już niemal w pełni sił do roboty. Do tej pory towarzyszy mi niestety jeszcze co jakiś czas duszący kaszel, który pojawia się seriami, ale z tego co wiem jest to typowy objaw po przejściu wirusówki.

Podsumowując, ubiegły tydzień to była dla mnie rzeźnia i masakra. Dawno tak fatalnie się nie czułem i co więcej, tak burzliwie nie przechodziłem przeziębienia, które nagle przerodziło się w jakąś hybrydę wirusówki i zatrucia. Piszę o tym dlatego, bo każdy chory na RZS, może przejść zwyczajne przeziębienie tak samo dramatycznie jak ja. I nie ma tu żadnego narzekania czy wypłakiwania się w rękaw na zasadzie „o jaki ja jestem biedny, co mnie spotkało, łolaboooga”. Piszę o realnym zagrożeniu, na które musimy zwracać uwagę przez fakt, że mamy przez leki immunosupresyjne praktycznie wyłączony układ odpornościowy.

Osoby poddane leczeniu biologicznemu/klinicznemu znają doskonale temat, ponieważ podczas odbywania terapii muszą szczególnie uważać, by nie zachorować. Infekcja może bowiem spowodować poważne powikłania (np. płuc) i przerwanie przyjmowania drogich leków. Najgorsze jest jednak to, że nigdy do końca nie możemy mieć pewności, że jesteśmy bezpieczni, dlatego jeśli tylko zauważycie jakiekolwiek symptomy choroby, przeziębienia, wirusa czy zatrucia NIE BAGATELIZUJCIE ICH. Tu chodzi o Wasze zdrowie, które przez brak odpowiedniej czujności i ignorancję może po prostu bardzo ucierpieć.

Tego co mnie spotkało nie życzę nawet najgorszemu wrogowi.

Oceń ten wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (9 oddanych głosów. Średnia ocena: 4,56 )

Loading...