RZS – wpływ choroby na pracę

To, że RZS ma wpływ na nasze otoczenie i na nas – wszystkim wiadomo. Jednakże mało miejsca w swoim blogu poświęciłem na to, jak RZS wpływa na moją pracę.

Nie jest łatwo ludziom, którzy przewlekle chorują, prowadzić normalne życie zawodowe. Dlaczego? Z kilku powodów:

Szukanie pracy i rekrutacja

Od tego warto zacząć. Chorując na reumatoidalne zapalenie stawów wiemy, że nie każdy zawód jest dla nas. Najgorzej mają Ci, którzy pracując fizycznie lub w części fizycznie, dowiedzieli się o chorobie. Ich życie zmienia się w nieustające szukanie swojego nowego miejsca, w którym będą pasować i czuć się komfortowo. Nie jest to łatwe. Ja chciałem mieć szkółkę trenerską capoeiry, ale RZS pokrzyżował mi plany, przez co musiałem zmienić profil swoich zainteresowań i  z pewnych rzeczy zrezygnować. Słowem klucz tu jest „selekcja”, którą każdy chory musi przeprowadzić. Zawsze musimy mieć na względzie swoje samopoczucie, łatwość wyjścia z pracy np. na wizytę lekarską, otrzymanie urlopu od pracodawcy i przede wszystkim wpływ pracy na naszą kondycję psychiczną. Dodatkowo, czasami musimy się nastawić na pytania w czasie spotkań rekrutacyjnych, które pośrednio mogą tyczyć się naszych słabości. Nie każdy pracodawca liczy się z naszymi uczuciami. Jesteśmy siłą roboczą, która ma się ekonomicznie opłacać i zwrócić w postaci skutecznej pracy, na której przedsiębiorstwo będzie zarabiać. Tak to już jest.

Diagnostyka, wizyty lekarskie a godziny pracy

Ten kto pracuje na etat, wie że nie tak prosto jest otrzymać urlop na jeden dzień od swojego pracodawcy. A często niestety pojawiają się sytuacje, kiedy czujemy się gorzej i chcemy iść do lekarza. Ostatnio miałem duży problem, z tym aby pogodzić godziny swojej pracy z wizytami lekarskimi. Dwa tygodnie temu musiałem zerwać się z połowy dnia, aby iść do reumatologa. W piątek, 21.06 musiałem znowu zerwać się o 13:00 ponieważ tylko od 13-16 osobiście musiałem się państwowo zapisać na RTG klatki piersiowej i kręgosłupa szyjnego. Jutro tj 24.06 z kolei wybieram się na 8:00 na badanie perymetryczne oczu, ponieważ dostałem od swojego okulisty skierowanie, aby je zrobić.  A to raptem tylko czerwiec. Nie wspomnę o robieniu badań z krwii i moczu, kiedy to można je wykonać w przychodniach tylko od godz. 8:00 (pracuję od 8:00 do 16:00). Na szczęście jeszcze mój pracodawca nie przykłada tak dużej wagi do moich licznych wyjść – gorzej tylko jak zapyta co jest tego przyczyną.

Wpływ leków na pracę

Pisałem wielokrotnie, że poniedziałek i wtorek są dla mnie zazwyczaj w pracy najcięższe. Nie tylko ze względu na początek tygodnia. W głównej mierze ma na to wpływ toksyczność MTX, po którym mam zwyczajny „odlot”. W poniedziałek działam z wyraźnym spowolnieniem, trudno mi się skupić i nie jestem w stanie myśleć wielotorowo. Czuję się ospały, zmęczony, bez życia. Dla mnie – osoby mającej kontakt z ludźmi – klientami – tj masakra, bo często muszę się dopytywać o rzeczy, które mi wcześniej powiedziano, a których ja nie wyłapałem. Wiadomo – praca idzie wolniej – ale zawsze staram się kończyć to co zacząłęm.

Kontakt ze współpracownikami  

Nie oszukujmy się. Nie wszyscy są wyrozumiali dla naszych słabości. Niektórzy nawet upatrują w niej swojej przewagi nad nami. Wielokrotnie w ostatnim czasie spotkałem się z dziwnymi spojrzeniami na moje ręce, komentarzami na temat mojej łysiny, czy zwykłymi uwagami dotyczącymi mojego braku spostrzegawczości czy uwagi. Nasiliły się one w ostatnim czasie, po tym jak do mojego leczenia wprowadziłem Salazopirynę. Deformacja moich rąk, również nie pozostaje bez komentarzy. Niektórzy zwracają na nią otwarcie uwagę pytając „czemu masz powiększone kostki”; „Byłeś z tym u lekarza”; „Ojej ale Ci dłoń spuchła”. I cóż poradzę? Moja wina, że mam RZS? Nie moja. Kiedyś jeszcze się przejmowałem tym, ale z biegiem czasu przyzwyczajam się coraz bardziej, czasami nawet sobie z tego żartując. Nieprzyjemne są sytuacje, kiedy fizycznie nie mogę pomóc moim kolegom i koleżankom z pracy np. w przeniesieniu czegoś lub podaniu filiżanki z kawą (bardzo nieporęcznej dla mnie). Niektórzy rozumieją, inni mogą mieć mnie za buca. Na ludzkie osądy też nie mam wpływu – dlatego przestaje się nimi przejmować.

Planowanie i oszczędności

To akurat, może nie do końca tyczy się pracy, ale ma z nią widoczne powiązanie. Praca daje nam pieniądze, a pieniądze dają nam wolność wyboru co z nimi robimy. Ja akurat nie zarabiam jakichś kokosów, ale choroba nauczyła mnie planować wydatki i nie ulegać pokusom, które pojawiają się każdego dnia (a może kawcia, a może pizza, a może McDonald’s, a może kupić sobie jakiś fany T-shirt). Planuję. Planuję z wyprzedzeniem, trzymając trochę gotówki na sytuacje nieprzewidziane np. nagłą potrzebę pójścia do lekarza, wykonania jakiegoś badania lub wizytę u prywatnego lekarza specjalisty np. endokrynologa lub okulisty. Każdego miesiąca odkładam pieniądze aby mieć bezpieczny bufor i nie prosić się nikogo o to, aby gdzieś mnie wcisnął. Na państwówkę nie ma co liczyć, bo terminy są za długie, aby móc spokojnie sobie poczekać. RZS uczy planowania i w moim wypadku nauczył mnie dyscypliny finansowej. Zawsze z tyłu głowy mam, że z mojej pensji, muszę (nawet rezygnując z codziennych przyjemności, redukując wydatki) zaoszczędzić konkretną kwotę, aby mieć ją na wspomniane sytuacje.

To są tylko cztery obszary, o których pobieżnie wspomniałem. Jest ich o wiele więcej, jednakże chciałem tylko zaakcentować temat. Ciekawy jestem jaki wpływ RZS ma na Wasze życie zawodowe.