Co dobrze wpływa na RZS? Spokój ducha, odpoczynek, relaks, brak stresu i przede wszystkim poczucie sensu życia i chęć walki z chorobą. No… może z tym ostatnim trochę przesadziłem, ale póki walczymy z chorobą i się nie poddajemy, tym większe mamy szanse na to, że nasze życie nie będzie stało tylko i wyłącznie pod znakiem choroby.
Czuje się o wiele lepiej niż półtora tygodnia temu. Co prawda stawy mnie pobolewają, ale już nie tak często i nie tak bardzo jak 3 tygodnie temu. Dzisiaj byłem w aptece i wykupiłem w końcu recepty z lekami. Koszt: 130 zł. I pomyśleć, że większość jest refundowana. Co by było, gdyby zabrakło zniżek? Aż strach myśleć.
W ubiegłym tygodniu, postanowiłem, że zmienię klimat. Nie mówię tu o pogodzie, a o miejscu w którym jestem/ mieszkam/egzystuję. Powzięliśmy z moja dziewczyną, że wyjedziemy nad morze. Słowo się rzekło i w weekend 24-26.08 wyjechaliśmy do Gdańska. Ostatni raz byłem w nim jako brzdąc i szczerze mówiąc nie pamiętałem zbyt wiele z tamtejszego wypadu. Zebraliśmy manatki, spakowaliśmy wszystko do jednej torby i ahoj! – wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy.
To był bardzo intensywny wyjazd: zwiedziliśmy gdańska starówkę, połaziliśmy po wybrzeżu, byliśmy na Westerplatte, pojechaliśmy do Sopotu (istnieje tam Centrum Reumatologii i Osteoporozy bliziutko mola) a nawet płynęliśmy galeonem Czarna Perła (tak!, podobną do tej z filmu „Piraci z Karaibów”:-) ). Lataliśmy z jednego miejsca w drugie, chcąc zobaczyć jak najwięcej. Powiem Wam, że było cudownie. Wróciliśmy zmęczeni ale bardzo zadowoleni. Zapomnieliśmy o problemach i prozie życia (pracy, chorobach itp.). Naładowaliśmy troszeczkę akumulatory i przede wszystkim, czuliśmy się szczęśliwi.
Mówiłem Wam, abyście w miarę możliwości, korzystali z tego co macie i nie podłamywali się bólem i postępem choroby. Wiem, że jest ciężko, wiem też że każdy ma chwile zwątpienia i poczucia beznadziejności. Jednakże dopóki człowiek walczy, jest zwycięzcą. Poniżej zdjęcia z Gdańska i Sopotu.
Ja równiez choruje na RZS od 8 lat.
Na samym początku choroby, zdiagnozowanej po roku bólu i rozpaczliwego szukania ratunku myślałam, ze mój świat sie zawalił.
Choroba doprowadziła do tego, ze miałam spuchnięte wszystkie dosłownie stawy i problemy z wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.
Przez pół roku dopasowywanie odpowiednich leków, które zaczęłyby reagować a nie wywoływać reakcje typu wysypki, bóle brzucha itp. W końcu zaczęłam brać Salazopirin EN i silne leki przeciwbólowe.
Zaczęłam szukać na własna rękę innych mozliwości leczenia. Dowiedziałam sie o vilcakorze i innych ziołach rodem z Andów.
Zamówiłam i zaczęłam stosować. I o dziwo w momencie jak zaczęłam pić wywar z vilcacory i brac inne zioła pomocne w tej chorobie, choroba zaczeła sie uspokajac. Po roku obrzęki prawie całkowicie ustąpiły, zniknął torbiel pod kolanem, a po 3 latach przestałam brać leki. Półtora roku temu złamałam nogę, wczesniej miałam bardzo stresujacy i wyczerpujacy okres w życiu i myslę, że to spowodowało, że choroba powróciła. Znowu obrzeki, znowu ból, ale ponieważ juz wiadomo co mnie „gryzie”, od razu zastosowano u mnie leczenie Salazopirin EN 2X2 dziennie. Do tego włączyłam oczywiście vilcakore, gdy nie widziałam zbytniej poprawy. I znowu poprawa. Jestem w trakcie leczenia, ale juz nie cierpie i ranne obrzeki sa bardzo sporadyczne…niezauważalne. Czytałam wiele opracowań na ten temat i wiem, że ma wspaniałe właściwości. Niestety polscy lekarze odnoszą się do niej sceptycznie. Mój reumatolog wyśmiał mnie, gdy zapytałam co o niej sądzi, wiec zaczęłam brać bez jego wiedzy. Polecam ją każdemu, kto choruje na RZS i inne autoimmunologiczne choroby.
Na pewno nie zaszkodzi, a jeżeli nie pomoże tak jak mnie, to chociaz troche załagodzi objawy. Przy okazji jej picia na RZS podleczyłam sobie również żołądek (piłam też siemie lniane i kit pszczeli), a i cholesterol obniżył mi sie pieknie. Vilcakora wspaniale oczyszcza organizm. Mam nadzieję, że znowu na jakis czas mój RZS da mi żyć prawie normalnie…
Pozdrawiam
Emilia