RZS jest dostrzegalny

Ciężko ostatnio wstaje mi się z łóżka. Może przez pogodę a może przez fakt, że wraz z jej zmianą zaczynają pobolewać mnie stawy. Najbardziej daje mi się we znaki, ta nieszczęsna prawa dłoń. Nie mogę jej do końca wyprostować. Ciężko mi się łapie nią cokolwiek – chociażby głupią szklankę z sokiem czy kubek z herbatą. Nie mogę nią operować niczym jak lewą ręką. Praktycznie cały czas mam ją przykurczoną. Gdy próbuję prostować – boli.

Wiecie co jest jednak najgorsze? To, że zaczynają się na nią patrzeć ludzie obcy, którzy nigdy mnie nie widzieli. Zaczyna być coraz bardziej dostrzegalna. Dzisiaj, dla przykładu, jadąc autobusem z pracy i rozmawiając przy okazji z napotkanym kolegą, siedziała vis a vis mnie pani, w wieku około czterdziestu kilku lat. Obserwowałem jej wzrok kątem oka. Zauważyłem, że patrzyła się na moją dłoń. Czasami zerkała nieśmiało na mnie, a potem znowu patrzyła na moje dłonie. Jej wyraz twarzy aż krzyczał „Boże jaka krzywa ręka!”. To smutne. Samo w sobie.

Przestałem się tym już tak bardzo przejmować, jednakże w dalszym ciągu powoduje to u mnie psychiczny dyskomfort. A przecież to coś normalnego, że ludzie tak odbierają tego typu rzeczy. Bo jak inaczej mogą to odebrać? Są najprawdopodobniej zdrowi i nie mają takich problemów na co dzień. Nagle patrzą na młodego człowieka, lekko wyłysiałego z krzywymi palcami. Zastanawiają się co jest z nim nie tak. Ale nie przestają patrzeć, bo to coś nowego, z czym nie mają styczności. Może to przerażać, wywoływać zdziwienie na twarzy, obrzydzenie, litość lub współczucie. Wszędzie jednak niesie ze sobą pewien ładunek ciekawości. Co to jest? Skąd się wzięło? itd.

Może się mylę, ale z tego co zaobserwowałem chociażby w metrze czy w autobusie, ludzie unikają spojrzenia osób, którym coś dolega. Może, by nie czuć się winnymi patrzenia na czyjeś kalectwo? Sam nie wiem. Kończę z tymi deliberacjami, bo do niczego nie prowadzą.

Z radosnych rzeczy, wyzdrowiałem! Weekend spędziłem ze swoją ukochaną. Było mi tego strasznie potrzeba, bo tęskniłem do niej. Brakowało mi jej jak cholera. Podejrzewam, że z tego powodu, że chciałbym już z nią zamieszkać. Na to, przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać, choć jestem dobrej myśli, że w tym roku się to już uda. Wracając jednak do tematu, w sobotę nafaszerowałem się witaminami i lekami, i w niedzielę czułem się o niebo lepiej. Przede wszystkim pół soboty spędziłem w łóżku, co bardzo mi pomogło. Dzięki temu dzisiaj nie mam kataru ani kaszlu i czuje się świetnie. Jestem tylko nieco niewyspany, ale to sobie odbije dzisiaj.

Po publikacji tego wpisu, mam zamiar od razu się zagrzebać do łóżka. Może poczytam jakąś książkę do poduszki, albo obejrzę film. Tak czy siak, relaks jest mi bardzo potrzebny. Dziś rano prawie wyzionąłem ducha, wstając o 6:15. Myślałem, że się nie podniosę, tak bardzo byłem zaspany. Na szczęście ma się 3 budziki i jak nie na pierwszy, to na dwa kolejne zawsze można liczyć:).