Po scyntygrafii

Cześć,

20 grudnia byłem na badaniu scyntygraficznym. Stawiłem się ok 8:00 w Samodzielnym Publicznym Centralnym Szpitalu Klinicznym przy ul. Banacha. Najpierw musiałem zgłosić się do rejestracji Zakładu Medycyny Nuklearnej, gdzie zostałem poproszony o dowód osobisty i skierowanie. Rejestratorka założyła mi kartę pacjenta i poprosiła abym wypełnił wniosek o badanie i następnie poczekał na wywołanie w poczekalni.

Ponieważ poczekalnia była dwa kroki od rejestracji, nie miałem daleko. Usiadłem sobie na krzesełku i czekałem na swoją kolej. Wraz ze mną było kilka osób, w znakomitej większości po 50 roku życia. Po 5 minutach lekarka z pokoju obok rejestracji, wywołała moje nazwisko. W pokoju siedział na krzesełku już jeden z pacjentów, któremu podano radioznacznik. Przed podaniem musiałem podpisać zgodę na przeprowadzenie badania, która zawierała również dane osób, które dopuszczam do mojej dokumentacji medycznej.

Kazano położyć mi się na łóżku lekarskim i zdjąć obuwie wraz ze skarpetką z jednej z nóg. Zdziwiłem się, bo w życiu niczego mi nie pobierano ani nie podawano przez żyłę w stopie. Lekarka założyła mi na lewej stopie wenflon, wprowadzając przy okazji sodę. Potem zostałem ponownie poproszony o zajęcie miejsca w poczekalni do momentu, aż nie zostanę wywołany na podanie izotopu i zrobienie zdjęć scyntygrafem.

Jak się okazało, założono mi wenflon w stopie po to, aby po wprowadzeniu izotopu nie odłożył on się natychmiastowo w rękach, w których mam stany zapalne. W zależności od tego, której części ciała mamy robione zdjęcie scyntygrafem, znacznik izotopowy jest podawany albo przez żyły w rękach lub stopach. Ja miałem robione zdjęcie dłoni, tak więc założono mi wenflon na stopie.

Po ok. 10 minutach poproszono mnie do pokoju, w którym musiałem na specjalnym „podajniku” położyć się na brzuchu z wyprostowanymi przed siebie rękoma. W takiej pozycji leżałem w bezruchu ok. 7-10 minut. W międzyczasie nade mną nasunięta została specjalna kopuła scyntygrafu (kończąca się ok 5-10 cm przed moją głową), która miała za zadanie zrobić zdjęcia moich rąk. Po tym jak wygodnie ułożyłem się w scyntygrafie, lekarka podała mi radioznacznik izotopowy. Po 7-10 minutach badanie się zakończyło. 

W ciągu następnych 45 minut miałem wypić ok. 1,5 litra wody niegazowanej, aby wypłukać resztki radioznacznika, które nie odłożyły się w stawach i kościach, a które mogłyby spowodować przekłamania w następnym zdjęciu. Około 11:20 miałem mieć przeprowadzone kolejne badanie scyntygraficzne – tym razem całego ciała (czyli ok. 2.5 h po podaniu radioznacznika). Co śmieszne, lekarka-technik obsługujący scyntygraf prosiła pacjentów o trzymanie dystansu, ponieważ  „świeciliśmy izotopem”. Nie ukrywam, że gdy to usłyszałem, na mojej buzi pojawił się nieskrywany uśmiech. Pomyślałem: „Super! Akurat na święta stałem się świecący ” – taki chodzący, samotny, mały lampek 😀

Do 11:20 przesiedziałem w poczekalni, czasami tylko turystycznie udając się na krótkie szpitalne wypady. Po pierwszym badaniu zdjęto mi z nogi wenflon – już był niepotrzebny. Nie muszę chyba wspominać, że w ciągu tych 2.5 godziny odwiedziłem toaletę z 4 razy :). Ok 11:30 zostałem poproszony o opróżnienie pęcherza a następnie zaproszony na badanie. Tym razem, kazano położyć mi się na plecach z rękoma ułożonymi wzdłuż tułowia. Badanie trwało ok. 20-25 minut. Leżałem nieruchomo i tylko co jakiś czas, otwierając oczy, rejestrowałem jak kopuła scyntygrafu oddala się od mojego ciała. Po badaniu musiałem odczekać w poczekalni z 10 minut, aż technik prowadzący badanie powiedział mi, że zdjęcia wyszły ok i nie ma potrzeby ich powtarzać.

Po odbiór wyników mam się zgłosić do rejestracji Zakładu Medycyny Nuklearnej po świętach. Już teraz jednak wiem, z rozmowy z technikiem, że badanie potwierdziło stawy zapalne w moich dłoniach, tak więc kwestią czasu jest kiedy dostanę termin zabiegu. Ten rok rozpoczął się zacnie od wyrwania ósemki a 2014 zacznie się zabiegiem na rękę. Bez kitu. Coraz lepiej :)))

Poza tym, w moim domu przygotowania do Świąt idą pełną parą. Będą one smutne – już wiem to teraz. Wydarzenia tego roku znacząco odebrały im magię i radość. Ta cała otoczka przygotowań bardzo mnie przygnębia. Prezenty mam już kupione. Chałupkę też sprzątnąłem. Poszło mi nadzwyczajnie szybko w tym roku. A jak u Was malują się święta?