Nowy rok – 2012

Sylwester 2011/2012Witam Was w 2012 roku! A dopiero co pisałem o szaleństwie okresu przedświątecznego, a ten już przecież dawno za nami. Jak się bawiliście w Sylwestra? Ja nie mam na co narzekać. Jedna z bardziej udanych i śmieszniejszych imprez. Przed było troszkę stresu, ale jak wszystko na dobre się zaczęło to bardzo dobrze się bawiliśmy. Jako jedna z dwóch osób niepijących w towarzystwie, byłem żywym przykładem na to, że niekoniecznie trzeba pić na imprezie by się odprężyć i wybawić. Potańczyłem, pogadałem, pośmiałem się i mogę swobodnie powiedzieć, że odbiliśmy sobie z ukochaną ubiegły rok z nawiązką. Nie obeszło się bez małego incydentu, no ale to tylko potwierdza, że działo się…oj działo:))). Na szczęście nikomu nic się nie stało i wszystko było super. Przed imprezą noworoczną myślałem, że wypluje płuca. Musiałem napompować 50 balonów. Mimo iż nie palę, to nadmuchanie takiej ilości było dla mnie problemem. Pierwsze dziesięć sztuk, poszło w miarę szybko, choć też schodziło mi się z wiązaniem supełków bo mnie palce bolały. Z każdą następną dziesiątką było tylko coraz gorzej. Pod koniec dziękowałem Najwyższemu, że nie ma więcej balonów (a chcieliśmy dokupić dodatkowo 25 sztuk – na szczęście zrezygnowaliśmy, gdy zobaczyliśmy kolejki w sklepach).

Zabawę zaczęliśmy około godzinki 20:00. Wtedy przyszła większa część gości i zaczęliśmy wszystko rozkręcać. Godzinę później doszły brakujące pary, a trzy kwadranse potem wszyscy szaleli na parkiecie w rytm „Jesteś szalona” i „Kochana uwierz mi”:)). Było bardzo fajnie. Skończyliśmy około 4:00 nad ranem. Nie mieliśmy siły z ukochaną by od razu wszystko posprzątać więc się położyliśmy, a dopiero rano (a raczej po południu) zabraliśmy się do ogarniania mieszkania. Oczywiście, nie obyło się bez znalezienia zagubionych bluz, kolczyków itp. ale to tylko dowód na to, że ludzie dobrze się bawili, zapominając o tym co przynieśli ze sobą:))).

O dziwo, w Sylwka bardzo dobrze się czułem. Methotrexat przeniosłem na niedzielę, bo był to
pierwszy raz kiedy miałem go wziąć jednocześnie z Salazopiryną (o której w upojny noworoczny wieczór o mało bym nie zapomniał!). Bałem się, że żołądek mi nie wytrzyma i rozsypie się, tak jak w tamtym roku. Nic takiego się jednak w niedzielę nie stało. Co prawda, po zażyciu obydwu specyfików pobolewał mnie brzuch i czułem się trochę zmęczony, ale myślę, że po części jest to spowodowane niedospaniem i tłusto-słodkim sylwestrowym jedzonkiem. Oprócz tego niewielkiego dyskomfortu nie miałem w zasadzie żadnych problemów z samopoczuciem. Co ciekawe, odnotowałem nawet poprawę jeśli chodzi o występowanie obrzęków i podskórnych opuchlizn. Od momentu, gdy biorę Salazopirynę pozbyłem się ich na dobre. Od 4 dni nic mi nie puchnie. Dla mnie jest to nowość, bo przed przyjmowaniem tego leku, miałem z tym ciągłe problemy (z resztą skarżyłem Wam się często na to w moich wpisach). Co muszę jeszcze Wam odnotować, tym razem w rybryczce „skutki uboczne działania leku” to zmieniony kolor mojego moczu. Niby temat mało przyjemny, ale skoro zdecydowałem się na to, by opisywać Wam wszystko, to dotrzymuję słowa. Kolor zmienił się ze słomkowego na seledynowy/mocno żółty. Niestety, to jeden ze skutków przyjmowania Salazopiryny. Do tego dużo piję, by dodatkowo nie tworzyły się w moich nerkach kamienie, gdyż często istnieje takie ryzyko przy długotrwałym stosowaniu tego leku. Niedługo będę robił też badania ogólne, w celu monitoringu enzymów wątrobowych. Wyczytałem, że dość często, w początkowym okresie przyjmowania mogą wariować.

Jak się czuję teraz? Całkiem dobrze. Jestem tylko lekko zmęczony, ale jest to spowodowane źle przespaną, wczorajszą nocą. Kręciłem się z boku na bok, nie mogąc usnąć jak normalny człowiek. Wszystko mnie uwierało. W tym tygodniu, najpewniej w piątek, dodam nowy materiał do działu z artykułami. O czym? Tego jeszcze nie wiem, bo muszę poszukać czegoś interesującego dla Was. Może macie jakieś życzenia co do tego, jaki temat powinien się ukazać? Zachęcam do korespondencji:).