Nie jest łatwo, ale trzeba walczyć

Życie to ciągłe wyzwania, z którymi trzeba się mierzyć. Człowiek musi im stawiać czoło cały czas, nigdy nie wiedząc co w niego zaraz uderzy. Kiedy myślałem, że najgorsze mam już za sobą, otworzył się kolejny front walki. Tym razem dotyczący zdrowia najbliższych mi osób.

Czekam na działanie biologii…

Zacznijmy od leczenia biologicznego. Od ponad 8 tygodni biorę lek barytycynib, którego celem jest poprawa mojego stanu zdrowia. Tak jak pisałem Wam ostatnio nie widzę żadnych zmian. Ta sytuacja trwa obecnie w najlepsze. Cały czas wieczorami mam duże okresowe bóle stóp i kolan, które uniemożliwiają mi chodzenie. Bóle rąk to w zasadzie już codzienność. Na własne życzenie zrezygnowałem jednak z przyjmowania sterydów, bo mimo iż przynoszą ulgę, to powodują w moim przypadku bardzo duże zaburzenia łaknienia.

Czekam na przyjście momentu, w którym będę w stanie czuć się tak, jak jeszcze 2-3 lata temu. Nie było idealnie, ale za to 100% lepiej niż obecnie. Zawsze byłem wstrzemięźliwy względem oceny leczenia biologicznego, dlatego póki co gryzę się mocno w język. Czekam w dalszym ciągu, aż magiczny 3-miesięczny okres stosowania leku minie i w OTB wspólnie ocenimy efekty jego działania.

Walka o normalne życie

Jak wiecie, choroba nie pozostaje bez wpływu na moje życie prywatne. Ostatnie tygodnie czułem się fatalnie, co często widziała moja partnerka. Wielokrotnie musieliśmy rezygnować ze wspólnych planów, dlatego bo po prostu słabo się czułem.

Były też sytuacje, w których zirytowany swoim fatalnym samopoczuciem, mimo wszystko decydowałem się na aktywne spędzenie czasu, chcąc po prostu uwolnić się z domowego więzienia i wykorzystać ostatnie dni lata. Jeden z takich wypadów skończył się niestety tym, że moja partnerka musiała mi pomóc wstać z siedzenia kinowego, bo samemu ciężko mi było to zrobić. O tym jak wspólnie pokonywaliśmy 200 m drogę do przystanka autobusowego już nie będę pisał – to zbyt upokarzające.

Były jednak też dni dobre i bezbolesne. Było ich raptem kilka, ale starałem się je w pełni wykorzystać razem z partnerką, chodząc na spacery, jeżdżąc na rowerze czy np. odwiedzając wystawę znanego street-artowca Banksy’ego. Zdjęcia z jego wystawy wrzucam poniżej.

Kolejne wyzwanie

Ostatnie tygodnie to również kolejna walka, jaką muszę podjąć – tym razem o zdrowie mojej mamy. Podczas rutynowego badania okazało się, że pojawiła się u niej skrajna nadpłytkowość i ogromny wynik OB – kilkukrotnie większy od mojego. Byliśmy wspólnie u hematologa, który zlecił pogłębione badania, biorąc pod uwagę za jedną z przyczyn potencjalny nowotwór szpiku kostnego.

Otworzył się więc kolejny front, na którym trzeba się bić i wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć. Nie tylko organizacyjne, ale przede wszystkim psychologiczne. Mimowolnie stałem się bowiem „coachem” mojej mamy, dla której ta sytuacja jest po prostu bardzo trudna. Wspólnie chodzimy do lekarzy. Wspólnie omawiamy to, co razem usłyszeliśmy podczas wizyty. Wspólnie rozmawiamy o emocjach. Wspólnie w tym jesteśmy, bo nie chcę by choć przez moment poczuła się sama.

Kiedy w moim życiu pojawiała się ciemność, ona zawsze była przy mnie. Teraz role się odwróciły. Teraz to ja będę przy niej. A jeśli trzeba będzie walczyć – będziemy razem walczyć.

Pomóż mi lepiej pisać. Oceń wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (11 oddanych głosów. Średnia ocena: 4,82 )

Loading...