Leczenie biologiczne w RZS czyli smutna prawda

Koniec listopada 2013 roku. Pogoda w ten weekend nie dopisała. Było mokro i dżdżysto (czyli to co mój RZS lubi najbardziej), choć ciepło jak na koniec astronomicznej jesieni. O godzinie 9:00 w sobotę, zamiast jak co weekend odsypiać cały tydzień, siedziałem z materiałami prasowymi i długopisem na Konferencji Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego tj. „Forum terapii biologicznej w chorobach reumatycznych”, który odbył się w warszawskim Hotelu Polonia .

Impreza zebrała najbardziej znanych specjalistów z dziedziny polskiej reumatologii (pod wodzą Konsultanta Krajowego Witolda Tłustochowicza). Jak się później okazało, swoje wykłady wygłosili również polscy lekarze pracujący w takich krajach jak Szwecja i Czechy, którzy opowiadali jak wygląda leczenie biologiczne w miejscach ich codziennej pracy.

Cała impreza była poświęcona różnym aspektom leczenia biologicznego np. ekonomicznej efektywności leczenia, spojrzeniu na leczenie biologiczne od strony pacjenta, porównaniu kondycji polskiej reumatologii z innymi krajami Europy. Była również dla mnie okazją  do przysłuchania się jak komunikuje się ze sobą środowisko reumatologiczne.

Wniosek jest niestety bardzo smutny. Leczenie biologiczne w Polsce jest w bardzo, bardzo złym stanie. Parafrazując jedną z prelegentek, która wygłosiła swój wykład na konferencji „mam wrażenie, że mówimy o czymś czego w Polsce nie ma„. Cała konferencja wzbudziła we mnie przerażenie i bardzo negatywne emocje. Zobaczyłem na niej jak bardzo bezradne jest Towarzystwo Reumatologiczne wobec firm farmaceutycznych, wobec Ministerstwa Zdrowia i polityki jaka jest przez nie kreowana.

Jak się okazuje, PTR nie ma żadnego większego wpływu na stan polskiej reumatologii w zakresie leków biologicznych. To tylko organ opiniotwórczy, którego zdanie może być (lub nie) wzięte pod uwagę. Nie ma bowiem żadnego przełożenia na decyzje, które są podejmowane w Ministerstwie Zdrowia i NFZ. Na konferencji zobaczyłem specjalistów, którzy bezradnie rozkładali ręce, bo żadna ze stron, która powinna być na konferencji tj. MZ i NFZ (a której ja nie mogłem dostrzec) przez swoją nieobecność nie stała się adresatem wygłaszanych uwag i apeli środowiska reumatologicznego.

Reumatolodzy spotkali się tak naprawdę w swoim gronie i mówili o czymś, o czym doskonale mają pojęcie – o złej sytuacji polskiej reumatologii. Niestety, nie mają za bardzo na to wpływu, bo ci którzy powinni ich słuchać byli nieobecni. To smutne i przerażające.

Smutno słuchać o tym, że leczenie biologiczne w Polsce zajmuje najprawdopodobniej  ostatnie miejsce w Europie pod względem nakładów finansowych jakie przeznacza się w tym względzie na pacjenta (podobno przegoniła nas już nawet ostatnia Bułgaria).

To przerażające jak  słyszy się, że na dziś dzień jesteśmy na poziomie Szwecji z 2003 roku, w której obecnie 20% pacjentów otrzymuje leki biologiczne (u nas to 0,66%- 1,33%).

To przygnębiające gdy słyszy się historie ludzi, którym beznadziejne i bezmyślnie ustanowione regulacje przyznawania i prowadzenia terapii biologicznych zabrały możliwość leczenia, ponieważ paradoksalnie leczenie przyniosło im zbyt dobre efekty. To wstrząsające, gdy człowiek dowiaduje się o tym, że same instytucje NFZ i MZ nie wiedzą /mimo wdrożenia wielkiego i drogiego informatycznego systemu zarządzania/ ilu mają pacjentów leczących się lekami biologicznymi. 

Jestem nieprawdopodobnie zawiedziony tym, co zobaczyłem. Bo zobaczyłem tak naprawdę ruinę, której zgliszcza powoli zaczynają widnieć na horyzoncie naszej świadomości. Krótkowzroczność naszych władz jest porażająca, bo oszczędności i cięcia robi się na ludziach, którzy w pełni wieku produkcyjnego (40-45 lat), w przeciągu średnio 5 lat, stają się „konsumentami gospodarki” przechodząc na rentę i powoli wykluczając się z życia społecznego przez chorobę reumatyczną (RZS, ŁZS, ZZSK, Toczeń). I to tylko dlatego, bo nie mogą otrzymać leczenia, które w krajach zachodnich powoli przechodzi do standardu.

Nie mogę się pogodzić z faktem, że:

  • w Czechach mimo rygoru budżetowego, lekarze nie mają większych problemów z tym, aby skierować pacjenta na leczenie biologiczne i pieniądze na to leczenie w 90% przypadków się znajdują!
  • w Szwecji pacjenci czekają średnio miesiąc na leczenie biologiczne i nie mają żadnych ograniczeń w dostępie do niego a w Polsce na sama wizytę reumatologiczną czeka się od 3-6 miesięcy!
  • w Polsce w ciągu ostatniego roku z l.b. skorzystało ok. 2500 osób a w 4 razy mniejszych populacyjnie Czechach niecałe 2300!
  • w Polsce nie widzi się, że polska gospodarka na wydłużeniu zdolności pracy osoby chorej na chorobę reumatyczną może zyskać nawet 500 tys zł! (pacjent leczony l.b. wypracowuje niemal o 14% wyższy PKB w porównaniu do pacjenta leczonego terapią lekami modyfikującymi chorobę np. MTX, Salazopiryną itd.)
  • w Polsce w porównaniu do roku 2007 odnotowano wzrost ilości zwolnień spowodowanych chorobami reumatycznymi  np. liczba dni absencji spowodowanych RZS-em wyniosła w 2012 r. aż 560 330 dni! a ZZSK aż 104 025 dni! podczas gdy w 2007 r. odpowiednio było to dla RZS – 280 000 a ZZSK – 96 300.
  • w Szwecji naczelną zasadą jest zapewnienie najlepszego możliwego leczenia pacjentowi, bo Szwecji nie stać na to aby utrzymywać ze świadczeń socjalnych swoich obywateli (!!!) a w Polsce stawia się znak zapytania na skutecznością terapii biologicznych w reumatologii tłumacząc to wysoką ceną i ponoć niską skutecznością!
  • słyszę z ust dyrektorów szpitali, że leczenie biologiczne przynosi szpitalom straty i rozpatrują ich zamknięcie kierując się sytuacją ekonomiczną ich placówek
Podsumowując, po wyjściu z konferencji mam głębokie i uzasadnione obawy co do swojej przyszłości dotyczącej leczenia RZS-u. Jeden z lekarzy wykładających spuentował, że niebawem Polska stanie się krajem, który będąc w centrum Europy będzie leczyć swoich pacjentów metodami sprzed 20-30 lat. Brak mi słów.