Dzisiaj jestem styrany. Piszę szczerze, tak jak się czuję. Po pracy pojechałem do mojej dziewczyny, by zrobić jej komputer. Bawiąc się kilka godzin, tylko straciłem czas bo nic nie udało mi się wskórać. Zamiast iść na pyszne pączki, to siedziałem w jej pokoju i zadawałem sobie pytanie co jest, do jasnej anielki, nie tak z nim. Odpowiedzi niestety nie uzyskałem.
Tak jak możecie się domyslać z tłustego czwartku nic nie wyszło. Ale, już moja w tym głowa by w weekend sobie to odbić z nawiązką. Żal mi czasu bezpowrotnie straconego na obowiązki i pierdoły. Żal mi z tego względu, że nie da się go odzyskać by móc cieszyć się bliskością drugiej osoby. Wskazówki posuwają się do przodu, bez zająknięcia ani chwili na oddech. A my czasami nawet nie zauważamy, jak z osiemnastu nagle zrobiło nam się 26 lat. A gdzie te 8 lat się podziało? Hmmm?:)
Wróciłem do domu przed 30 minutami. Zjadłem ciepłą pomidorówkę i zostawionego przez moich rodziców pączka. Zrobiłem sobie do niego gorącej herbaty, by móc rozgrzać się. W moim pokoju cały czas termometr wskazuje 18 stopni. Nie jest to tragedią, ale upału nie ma:) Napiszmy to sobie szczerze.
Moje samopoczucie też jest niezłe, choć ostatnio tj. we wtorek, okropnie wysadziło mi kciuk lewej ręki. Obok, na zdjęciu, widzicie obrzęk i opuchliznę. Dość dużą krzywiznę widać chyba gołym okiem i nie muszę Wam tego wskazywać. Bolało jak diabli. Nie mogłem nic w lewej ręce utrzymać, cięższego od kubeczka z wodą. Co i raz, próbując ruszać palcami, czułem bolesne ukłucia, które jednoznacznie dały mi do zrozumienia „Stary, nie przeginaj pały”. Opuchlizna jeszcze mi nie zeszła. Krzywizna raczej już zostanie bo mój staw dostał od RZS-u dożywocie na nią. Coraz mocniej mam deformowane te dłonie. Przydałoby się w końcu zrobić badania kontrolne i przejść się do reumatologa, bo sprawa przestaje być już taka błaha. Po prawie dziesięciu latach choroby, na serio już ją widać.
No, ale co poradzę na to, że choroba wykrzywia mi ręce? Nic. Podobnie, nic nie zrobię z tym, że do Polski przyszedł front atmosferyczny, który zarzucił nas na Mazowszu 20 cm śniegiem. Mogę sobie co najwyżej pogadać, albo robić swoje. Robić swoje… i nie poddawać się. Bo jeśli my się poddamy, to kto będzie walczył z RZS-em? Nikt. Dlatego też musimy stawiać czoła sytuacjom trudnym, opłakanym i beznadziejnym. Tylko my – reumatycy, możemy im podołać.
P.S. Ależ pięknie jest na dworze, gdy śnieg odbija światło okolicznych lamp a drogi i chodniki, skrzą się diamentowym perlistym pyłem.
Mnie się w ostatni weekend też wdało zapalenie stawu kciuka lewej ręki. Prawie pół dłoni jak bania, ból, zaczerwienienie itd. Stało się tak mimo, że biorę metypred. W niedzielę wyglądało to tak jakby miała mi pęknąć skóra z opuchnięcia, wybrałam się na pogotowie. Tam dali mi zastrzyk przeciw obrzękowy, ale jedynie pomógł mi tej nocy się wyspać. W poniedziałek zwiększyłam dawkę sterydu i pomału zaczęło się rozchodzić. Powiedzcie mi czy to wtedy niszczony jest dany staw. Czy to już tak za jednym takim epizodem? Czy nie można tego zatrzymać? Czy mtx jest w takich sytuacjach nieskuteczny?