Historia jednego motywującego pytania

Czy często macie tak, że nie macie już siły walczyć z RZS-em? Takie uczucie chyba każdego prędzej czy później dopada i zasiewa w naszej głowie ziarno wątpliwości. Poranki dość często są dla nas ciężkie i bolesne. Stawy odmawiają posłuszeństwa, a nieprzespana noc, spowodowana bólem raczej nie zachęca do aktywności za dnia. Jak więc sobie z tym dawać radę? 

Nie wolno się nigdy poddawać. Tę zasadę akurat przejąłem od mojego reumatologa, który leczył mnie kilka lat temu i dość mocno wbił do głowy przekonanie, że póki walczę, to jestem de facto w grze. Prawda jest taka, że nasza choroba się rozwija, ale im bardziej będziemy starali się ją spowolnić, tym więcej uda nam się w naszym życiu zrobić.

Na samym początku, w sytuacji, w której widziałem swoją przyszłość w czarnych kolorach, niespecjalnie byłem co do tego przekonany, jednakże moje argumenty zostały wybite jednym prostym pytaniem lekarza: „Czy gdybyś wiedział, że za 15 lat ktoś wynajdzie lek na RZS, nie starałbyś się zrobić wszystkiego co w Twojej mocy, aby spowolnić chorobę i potem cieszyć się zdrowiem, które Ci pozostało?”.

Po krótkim namyśle, odpowiedziałem, że jak najbardziej tak, ale co to ma do rzeczy, skoro i tak wiem, że do wynalezienia leku jeszcze hen hen daleka droga. Wtedy pani profesor spojrzała na mnie i z uśmiechem na ustach postawiła kropkę nad „i” kolejnym pytaniem: „A skąd to możesz wiedzieć, skoro obecnie medycyna rozwija się szybciej niż kiedykolwiek w historii?”.

Niezależnie od tego, co myślicie i ile argumentów macie za tym, że jeszcze daleko nam do wynalezienia leku na RZS, to trudno nie przyznać racji, że jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie 30 lat w reumatologii, to widzimy znaczący progres. Leczenie podstawowe, mieszane, kliniczne, biologiczne, nanochirurgia i bogata diagnostyka to chyba najbardziej dobitne tego przykłady.

Wracając jednak do mojej reumatolog – nie chodziło jej o to by dać mi nadzieję, ale „tylko i aż”, choć na chwilę zmienić moją perspektywę. Po co? Aby pokazać sens codziennej walki o swoje zdrowie. Bo co jeśli za te 10, 20 czy 30 lat faktycznie będę świadkiem przełomu w leczeniu naszej choroby? Czy nie chciałbym do tego czasu zachować jak najwięcej zdrowia? Pytanie jest chyba retoryczne.

Warto walczyć, warto przestrzegać zaleceń lekarza i monitorować rozwój choroby zapalnej. Warto też budować swoją świadomość dzięki kampaniom takim jak RZS Porozmawiajmy. Wszystko po to, aby żyło nam się łatwiej; by mieć jak największy oręż do walki z chorobą i na koniec po to, by być uczciwym względem samego siebie i wiedzieć, że zrobiło się wszystko co w swojej mocy, aby zahamować postęp choroby.

Mam wiele takich dni, w których wątpię w siebie i w to, że będzie dobrze, jednak każdego poranka wstaję i idę przed siebie. Nie stoję w miejscu. Walczę. Czasem mocniej, czasem słabiej, ale walczę.  

Wierzę po prostu w szczęśliwy koniec swojej historii.

Pomóż mi pisać lepiej. Oceń ten wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (29 oddanych głosów. Średnia ocena: 4,28 )

Loading...