przez Lena » 31 stycznia 2013, o 11:23
Też tak sobie myślę, że lekarze idą często na łatwiznę w stawianiu diagnozy, kiedy słyszą, że ktoś bierze sterydy. Od razu zwalają winę na nie - oczywiście opieram się tu na swoim doświadczeniu tylko. Kiedy mijał mi rok brania sterydów, na twarzy zaczęły wychodzić mi czerwone, swędzące, takie podskórne krostki. Wyglądałam jak ciapek. Poszłam do jednego z najlepszych dermatologów w swoim województwie, oczekując, że może trafi z diagnozą. Po wysłuchaniu tego co miałam do powiedzenia nastąpiło milczenie i zastanawianie się, co jest oczywiście wskazane, byleby tylko potem padły mądre słowa. Nagle mnie oświeciło, że przecież nie powiedziałam, że biorę sterydy! To mówię. I co? Słyszę: to wina sterydów! Dostałam recept tonę, a wiadomo, tona nie kosztuje małych groszy. Mimo tego łykałam, smarowałam, płukałam ile tylko mogłam, z pieczołowitością mrówki, mając nadzieję, ba, przekonanie, przecież to najlepszy dermatolog - że musi mieć rację, to wina sterydów! No i nadszedł czas, że lekarstwa się kończyły, a mi było gorzej. Poszłam zrezygnowana do lekarki rodzinnej. Popatrzyła na mnie, wysłuchała, przepisała robioną maść za góra 5 albo 10 zł i po paru dniach ani śladu krost. Przyczyna? Prawdopodobnie przesuszenie skóry plus jej nadwrażliwość wrodzona, cokolwiek to oznacza. A sterydy biorę nadal, od tamtego czasu (wystąpienia krost) ponad 2,5 roku.