przez malutek » 25 sierpnia 2013, o 20:51
A mi się marzyła piątka dzieci, ha! TAK, RZS (m.in.) oduczyło mnie planować). Pierwsze objawy choroby mniej więcej rok po urodzeniu Zuzki (2010), potem od VIII 2011 r. - MTX - najpierw konieczność decyzji - leczenie czy ciąża, no więc leczenie, od XI 2012 r. odstawiłam MTX i przez pierwsze 3 miesiące było nawet znośnie, a potem bolało coraz więcej i frustracja z powodu narastającego bólu coraz większa - co się odbijało oczywiście na mężu i na córce. A potem wątpliwości (moje nieco mniejsze, bo nadal mam jeszcze naiwno-infantylne podejście do tej choroby) - co to będzie w trakcie ciąży (rematolog twierdzi, że w czasie ciąży jest lepiej), co będzie potem (jak sobie poradzę z podst. czynnościami) itd. no i Arechin - wytrzymałam na nim 3 miesiące plus mój ulubiony Dicloduo i rezygnacja (moja czasowa, męża - ?) i powrót do MTX. Na teraz nadal mam wielki bunt na tą chorobę, choć rozumowo wiem, że akceptacja byłaby lepsza, może w końcu przyjdzie.
Nie potrafię się pogodzić z tym, że RZS mnie ogranicza. Byłam w tym roku na wakacjach z rodzinką w Karkonoszach - to takie góry dla dzieci i dla chorych na RZS:) ale nadal mi się marzy Orla Perć - pewnie powinnam to wstawić w temat: narzekanie, eh..