Czy inni widzą Twój RZS?

Ostatnio przydarzyła mi się dość frasobliwa i ciekawa sytuacja. Mianowicie podczas przerwy w pracy, jedna z moich koleżanek zauważyła dziwne uwypuklenia na moich dłoniach, szybko diagnozując je jako „zmiany zwyrodnieniowe”. Były to deformacje stawowe paliczków moich dłoni, które są piętnem życia z reumatoidalnym zapaleniem stawów, od przeszło dekady.

Mój dialog z nią wyglądał mniej więcej tak:

Koleżanka: czy bolą Cie dłonie?
Rezasta: czasami tak, a dlaczego pytasz?
K: bo zauważyłam te uwypuklone kostki. Wiesz, że są to zmiany zwyrodnieniowe?
R: Wiem, ale to rozmowa na dłuższy temat.
K: moja mama takie ma, ale troszeczkę jej się zmniejszyły po specjalnych ćwiczeniach. Ma też haluksy na nogach… [i tak dalej…]

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że osoba trzecia, która jest zdrowa i nie ma pojęcia czym jest RZS, zwróciła uwagę na zmiany jakie choroba poczyniła w moim organizmie. Czy to dobrze, czy źle – nie chcę tego wartościować, ale pragnę poruszyć jeden bardzo ważny temat. Czy mówicie o swojej chorobie w swoim środowisku pracy?

To, że RZS wpływa na nasze życie osobiste a tym bardziej zawodowe, o tym przypominać nie muszę. Jednakże warto zadać sobie pytanie jakie konsekwencje rodzi poinformowanie innych o tym, co nas spotkało? Ja nie przypominam sobie, bym miał otwarcie mówić o swojej przypadłości w pracy. Nie jest to bynajmniej powód do chwalenia się, tym bardziej mając świadomość tego jak ludzie reagują na pewne rzeczy. Swojemu koledze z pracy powiedziałem o tym dopiero po 3 latach znajomości. Reakcja na tak poważną chorobę faktycznie wywarła na nim duże wrażenie. W szczególności, gdy pokazałem mu zdjęcia choroby nieleczonej (powykrzywiane dłonie). Był wtedy dotknięty powagą sytuacji, bo zdał sobie sprawę z tego że RZS to nie jest po prostu zwyczajny „ból stawów”.

Niektórzy, moim zdaniem, nie są chyba po prostu przygotowani na taką informację, że ich kolega/koleżanka choruje na nieuleczalną chorobę, która powoli prowadzi do niepełnosprawności i związanych z tym ograniczeń.

Jedni nie rozumieją tej choroby – i trudno poniekąd im się dziwić. Zdrowy, w pełni sprawny człowiek nie może zdać sobie sprawy z tego, jak to jest nie móc podnieść kubka z kawą, lub założyć skarpetek na stopy. Dla takiej osoby to czysta abstrakcja, bo ona nigdy takiej sytuacji nie przeżyła. To po zwyczajny prostu ból stawów – weź Apap i po bólu.

Drudzy będą myśleli „chory czyli będzie miał wymówki dla swoich absencji. Pewnie będzie to wykorzystywał, jak mu się nie będzie chciało pracować„.  Na charakterystykę takich ludzi szkoda mi miejsca na blogu, dlatego pozostawię to bez komentarza i przejdę dalej.

Trzeci z kolei oleją temat i zapomną, co nieco sobie później tylko kojarząc, ale nie wiedząc o co konkretnie chodzi. „Coś tam mi mówił, że coś go boli…”. Nie wszystkich przecież interesują nasze problemy osobiste. Z resztą praca chyba nie powinna być miejscem, gdzie wychodzą one na jaw.

Czwarty typ osób, to ludzie którzy rozumieją nasze położenie ze względu na osobiste doświadczenia lub doświadczenia bliskich im osób. Pytanie jednak, czy zawsze muszą być w każdej sytuacji wyrozumiali np. dla naszej słabszej kondycji zdrowotnej, absencji, problemów zdrowotnych.

Jak widzicie, dużo tych znaków zapytania. Co jednak, gdy przełożony zainteresuje się tym co się z nami dzieje i będzie dociekał co się stało? Mówić, czy nie mówić? Jak uważacie? Czy warto powiedzieć w pracy, że jest się chorym na RZS, czy jest to ryzykowne? Czekam na Wasze komentarze 🙂