Czuję się tak, jakby było mnie trzech…

Czuję się fatalnie. W szczególności jeśli chodzi o psychikę. Nie mogę zebrać myśli, jestem jakiś przytłumiony. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie potrafię się dzisiaj z niczego cieszyć, ani nawet uśmiechać. Nie mam po prostu ochoty. Może to przez MTX a może przez zmiany pogodowe. Wczoraj bolała mnie strasznie głowa. Pękała mi od samego rana, tak bardzo, że czułem jakby mi ktoś wiertarką drążył dziurę w czaszce. Okropne uczucie, do tego połączone z wewnętrznym poczuciem niemocy i pragnieniem zmiany tego stanu rzeczy.

Methotrexat zażyłem jak zwykle, 15 mg – 6 tabletek. Jestem śpiący. Najchętniej przespałbym cały dzień, ale nie chce tego bo potem będę się męczył w nocy. Bolą mnie do tego dłonie, i jak sami pewnie już zauważyliście dzisiaj najchętniej bym tylko narzekał i użalał się nad sobą. Zupełnie bez sensu, jakby miało mi to w czymkolwiek pomóc. Mam ciężką głowę. Jakby ważyła 150 kilogramów. Sam dziwię się, że szyja jest w stanie ją utrzymać na miejscu, w stałej dla siebie pozycji.

Co oprócz tego? Ano nic. Wczoraj byłem z moją ukochaną w kawiarni. Odbiliśmy sobie tłusty czwartek. Zamówiliśmy po kawie – ja bezkofeinową, moja dziewczyna – mrożoną z lodami, karmelem i orzechami oraz bitą śmietaną. Do tego, z mojej strony pączek a z jej eklerka, którą po prostu ubóstwia. Patrzyłem jak się zajada słodkościami i od razu poprawił mi się humor:). Lubię gdy jest szczęśliwa, nawet jeśli to szczęście ogranicza się tylko do takiej głupoty, jak wyjście do kawiarni i spędzenie czasu na jedzeniu słodkiego, i rozmowie. Chciałbym dać jej o wiele, wiele więcej. Na razie jednak jest to niemożliwe.

Po kawiarni, udaliśmy się na mały spacer. Około 17:00 wrócilismy do domu. Resztę dnia, jak i dzisiejsze przedpołudnie spędziliśmy na oglądaniu filmów. I tyle. Żadnego przełomu. Jutro znowu do pracy.

A co z moim przyjmowaniem Salazopiryny EN? W dalszym ciągu ją przyjmuję, z tym że 2 x 1 tabletkę. O wiele lepiej się wtedy czuję, niż jak brałem 2 x 2. Żadnych krwotoków, działań niepożądanych itp. Kolor moczu – seledynowy. Dużo piję, by był przezroczysty. Co ciekawe, nie mam problemu ze zgagą, ani jelitami. Żadnych problemów żołądkowych. Ból brzucha to dla mnie obcy termin, którego po prostu nie znam. W tym tygodniu, zadzwonię i umówię się na wizytę z moją reumatolog. Luty powoli dobiega końca, więc warto się w końcu pokazać z badaniami.

W dziale z artykułami zamieściłem przebitkę nt. refundacji leków w dziedzinie reumatologii. Ciekawy materiał, warty Waszej uwagi. Wybaczcie, że dzisiaj ten wpis jest tak mało ciekawy i niespójny, ale czuję się po prostu rozproszony. Najlepiej będzie jak się położę, albo zajmę czymś chaotyczne myśli. Mam nadzieję, że czujecie się o wiele lepiej ode mnie. Tego Wam życzę.