Co się ze mną działo? Część III.

Ostatni tydzień to były w głównej mierze wizyty lekarskie. W piątek zrobiłem badania na krew i mocz, wyniki odebrałem w środę, a samą wizytę u mojego reumatologa miałem zaplanowaną na czwartek na godzinę 8:00. Nie muszę Wam chyba mówić, jak ciężko było mi się podnieść przed 6:00. Bardzo ciężko :-). Tym bardziej, że akurat noc przed wizytą była bardzo kiepsko przespana.

Wyniki badań, generalnie, miałem dobre. O wiele lepsze od tych, które robiłem pod koniec listopada. Anemia zniknęła, część wskaźników wróciła do normy i przede wszystkim, wątroba działa mi tak jak trzeba, a enzymy wątrobowe nie przekraczają standardowych wartości. Jednym słowem Salazopiryna EN nie poczyniła zbytniego spustoszenia, z czego się bardzo cieszę.

Poniżej prezentuję Wam część moich wyników (w nawiasie kwadratowym „[]” znajdują się wyniki poprzedniego badania):

OB – 2 [4]
Erytrocyty – 4.77 [3.72]
Hematokryt – 41.8 [31.1]
CRP – 1.5 [1.6]
RF – 15 [13.2]

Mimo zadowalających wyników badań, w dalszym ciągu mam bóle stawów i obrzęki. Choroba w dalszym ciągu deformuje mi prawą rękę i wzięła się też za lewą. Dodatkowo zacząłem mieć poważniejsze problemy związane z chodzeniem. Zaczęły mnie mocno rwać stawy skokowe i kolana. Haluks u prawej stopy delikatnie się powiększył, a u lewej stopy zaczyna się dopiero kształtować.

Zauważyła to moja lekarz, która na wizycie również spojrzała na moje stopy. Zaleciła wyrobienie wkładek ortopedycznych. Dodatkowo zwiększona mam dawkę Methotrexatu z 15mg do 20mg, Sulfasalazyny EN z 1.5g do 2g i przepisane sterydy – Metypred w dawce początkowej 4mg (przez 1 tydzień) i 2mg (2 tydzień). Zwiększoną dawkę MTX mam zażywać przez 2 miesiące. Dodatkowo dostałem zestaw ćwiczeń, bo wspomniałem o tym, że jestem kompletnie bez formy (przy okazji pytania o to, czy wolno mi stosować 6 Weidera na mięśnie brzucha). Dowiedziałem się, że mogę ćwiczyć, byleby nie były to ćwiczenia wyczynowe. Raczej typowo rozciągające i wzmacniające elastyczność ścięgien i siłę mięśni. Dostałem też skierowanie na krioterapię miejscową (dłonie). To tyle w kwestii wizyty reumatologicznej. Wiosna przyszła i trzeba się za siebie wziąć. Jakiś rowerek, spacery…cokolwiek byleby się ruszać.

W sobotę byliśmy z ukochaną na parapetówie u znajomych. Było całkiem miło i przyjemnie (mieliśmy fazę na kalambury a mi przyszło pokazywać film Quo Vadis – dacie wiarę? 😛 namęczyłem się jak cholera, ale odgadli 😀 ). Delikatnie zdychałem, bo rano wziąłem się za świąteczne przymiarki i sprzątanie. Odkurzałem, myłem okna, ścierałem kurze i … się troszeczkę przerobiłem. Dłonie mi lekko spuchły i czułem je przez cały dzień. Na domiar złego, po obiedzie zaczęła mnie pobolewać głowa i czułem się lekko senny. Zażyłem jeszcze do tego Methotrexat w dawce 10mg (druga dawka 10 mg w niedzielę) – nie było wyboru. Mus to mus. Dawkowanie sterydów zacząłem dzisiaj tj. od poniedziałku. Ciekawy jestem czy mi żołądek wytrzyma i nie będę miał sensacji. Zawsze na wieczór teraz będę brał Nolpazę – osłonowo. Tak, by się ustrzec tego rodzaju, nieprzyjemnych sytuacji. No cóż…profilaktyka 🙂