Drugi tydzień stał pod znakiem ślubu koleżanki ze studiów mojej dziewczyny. Wszystko byłoby wyśmienicie, gdyby nie fakt, że ślub odbywał się w Bielsku, niedaleko Płocka. Powiecie zaraz: „Płock przecież leży blisko Warszawy!” Zgoda. Tyle tylko, że po ślubie nie było wesela (ze wzg. na post) tylko obiad weselny, trwający max. do godziny 22:00. Kłopot leżał w kilku rzeczach, jak tam dojechać (czym, przede wszystkim?), jak stamtąd wrócić, czy coś tam wynająć (państwo młodzi nie zadbali o nocleg) i jak to wszystko ma wyglądać.
Trochę wcześniej o tym myślałem, ale oczywiście jak zwykle, mając nadzieję na to że sprawy noclegu się wyjaśnią, zwlekałem aż do czwartku, kiedy to na ostatnią chwilę zarezerwowałem pokój i ustaliłem z moją ukochaną, że zrobimy sobie przy okazji małą wycieczkę po Płocku. Ślub odbył się w sobotę 17 marca. Byliśmy ze wszystkim na styk. Ledwo wyrobiliśmy się na ślub i na ostatnią chwilę zdążyliśmy się po drodze przebrać w stroje galowe ( garnitur itp. – pełna kultura 😛 ). Cała uroczystość zaślubin kościelnych trwała nie dłużej niż 45 minut. Po ceremonii, państwo młodzi wyszli przed świątynię, przyjmując dobre słowo i prezenty.
Pół godziny później byliśmy w niewielkiej restauracji, w której przez kolejne kilka godzin zajadaliśmy się i gaworzyliśmy. Do kotleta przygrywała nam dwuosobowa orkiestra, a w repertuarze były takie tuzy jak złota Maryla Rodowicz czy Ryszard Rynkowski. 🙂
Całość zakończyła się ok. 22:00. Po sytym posiłku, udaliśmy się moją ukochaną na kwatery 😀 i tam położyliśmy się spać w szampańskich nastrojach. Nie! nie piłem. Nawet nie mogłem za specjalnie, bo brałem wcześniej Methotrexat, a jak wiemy „gdy jest MTX to nie wolno pić”. Nawet mi się nieźle zrymowało :-). Wstaliśmy ok. godziny 8:00, ogarnęliśmy się i postanowiliśmy trochę połazić po Płocku. Byliśmy na deptaku przy ul. Tumskiej, przywiślanym deptaku, zwiedziliśmy Rynek, widzieliśmy przeszklony Teatr Dramatyczny i dodatkowo kilku „wczorajszych” osobników, którzy zachowaniem wskazywali na upojne chwile minionej nocy :-).
Tak się złożyło, że byłem w Płocku wcześniej, jeszcze będąc w ogólniaku. Powiem Wam, że się troszkę zmieniło przez 11 lat. Jakby czyściej, ładniej…może to mylne wrażenie, bo łaziliśmy tylko 4 godziny, ale tak jakby poprawiło się in plus. Poniżej kilka zdjęć z Płocka :-). Moje samopoczucie było takie sobie. Rano – niewielka sztywność stawów, po śniadaniu – ok, pod wieczór – zmęczenie, które zmieniło się w czasie nocy w ból nóg, ramion, kolan i stawów skokowych. Nie mogłem się doczekać wizyty u reumatologia, która miała się odbyć 22 marca. W piątek, na potrzeby wizyty, w końcu zrobiłem sobie badania z krwi i moczu, by dowiedzieć się jak to wszystko w środku u mnie wygląda. Zbierałem się do tego 3 tygodnie. O zgrozo!! Wam też tak trudno czasem się do czegoś zmobilizować?
Oj masz racje ,mi trudno sie zmobilizowac do pracy.Pogoda piekna ,powinnam zrobic porzadek w ogrodku, ktory kocham.Ale jak pomysle ,ze po nie wielkim wysilku bede sie czula jak po pracy w kopalni,to az sie boje.Plock ladny ,tylko dlaczego miasto tak wyludnione?
To było niedzielne przedpołudnie. Ok. 13:00 było już w miarę normalnie 🙂