Co się ze mną działo? Część I.

Jak obiecałem Wam, tak czynię i spieszę z informacjami, co się u mnie ciekawego wydarzyło. Będę to robił chronologicznie.

24 marca – opiszę, co się działo w dniach 4-10 marca.
25 marca – opiszę tydzień między 11 a 17 marca
26 marca – dowiecie się co się działo w ciągu ostatnich 7 dni (do chwili obecnej)

Myślę, że to dobry podział i przede wszystkim sam nie pogubię się w tym, co opisuję:-).

Co do pierwszego tygodnia, to w głównej mierze upłynął on pod znakiem walki ze stroną internetową. Strona, co prawda, była jeszcze bardzo daleko od stanu obecnego, jednakże już wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze kłopoty ze starym serwerem, który nie wyrabiał i nie czytał wszystkich informacji. Wyszło to w ostatni weekend, kiedy przenosiłem stronkę w docelowe miejsce. Ale o tym we wpisie 26 marca 🙂

Jak się czułem? To był bardzo ciężki tydzień. Wszystkie stawy mnie bolały, bo pogoda była mocno w kratkę. Niby słońce, potem deszcz i ochłodzenie, no i przede wszystkim mocny wiatr. Na początku tygodnia pojechałem z moim tatą do Sądu Rejonowego, w którym mieliśmy do załatwienia parę spraw związanych z historią naszego domu. O dziwo, mimo mojego mocnego sceptycyzmu, ogarnęliśmy wszystko w niecałą godzinę i później pojechaliśmy na zakupy. Myślałem, że zejdzie nam się o wiele dłużej. Skłaniałem się nawet ku późnej porze obiadowej, ale jak się okazało wszystko poszło gładko i nadzwyczajnie szybko.

Trochę pochodziliśmy po sklepach, co boleśnie wieczorem odczuły moje stawy skokowe. Cały tydzień był trochę męczący. Jak pisałem, bolało mnie wszystko. Najbardziej dłonie. Puchły, sztywniały i czerwieniały. Nie lubię, gdy moje dłonie wyglądają jak by były poparzone. Nie znoszę np. sytuacji kiedy z chłodu wchodzę do ciepłego pomieszczenia. Wówczas momentalnie robią mi się czerwono – różowe obwódki wokół stawów palców dłoni. Wygląda to nie tylko kiepsko, ale przede wszystkim sprawia dyskomfort, gdy inni zaczynają się przyglądać moim rękom.

Nie dość, że boli to jeszcze kiepsko wygląda. Nie specjalnie mi się to podoba. No, ale niestety na to wpływu nie mam.

Końcówka tygodnia była deszczowa. Nawet mocno deszczowa. Akurat tak się złożyło, że ze swoją dziewczyną i wspólną koleżanką poszliśmy na wystawę sztuk multimedialnych. Wystawa była organizowana na warszawskim Żoliborzu i prezentowała prace autorów filmów i animacji. Jednym słowem multimedialne show. I nawet niektóre prace mnie zainteresowały, choć miałem nieodparte wrażenie, że zamiast sztuki ważniejsi są jej autorzy, bardzo barwni i …indywidualni 🙂  Może po prostu nie znam się na sztuce i jej nie rozumiem…kto, wie. Chętnie przedstawiam Wam poniżej kilka zdjęć, dzięki którym sami możecie ocenić, czy jest coś interesującego czy nie 🙂

Zebraliśmy się stamtąd po 19:00. Odstawiliśmy do metra koleżankę, a sami we dwójkę poszliśmy na pyszną pizzę. Strasznie się najedliśmy, bo była to ogromna wieloskładnikowa pizza na grubym cieście. Trochę poprawiliśmy sobie humor, bo pogoda powodowała stany przed-depresyjne. W domu byliśmy jakoś po 21:30. Zmęczeni, ale zadowoleni poszliśmy spać około północy :-).