Dawno mnie nie było na blogu. Ostatni wpis sprzed ponad dwóch miesięcy dał mi do zrozumienia, że nieco straciłem poczucie czasu i trochę zaniedbałem tę część mojego życia, jaką stanowi choroba. Niektórzy mogli nawet pomyśleć, że Was olałem – ale nic z tych rzeczy. A co robiłem przez ostatnie 2 miesiące? Spieszę z wyjaśnieniami.
Ci, którzy czytają mój blog dłużej i mniej więcej kojarzą wpisy z 2018 roku, wiedzą że kiedyś założyłem sobie samorozwój w takiej dziedzinie jak grafika komputerowa. Moja przygoda z nią w zasadzie rozpoczęła się w tym samym momencie, w którym założyłem własny fanpage na Facebooku. Był rok 2014 – stwierdziłem, że to dobry moment na to, aby rozwinąć bloga i mieć jeszcze lepszy kontakt z czytelnikami. W lipcu tamtego roku założyłem więc profil na „fejsie” i… zacząłem się z Wami komunikować :). Nie tylko jednak za pomocą słów (jak na blogu), ale również w postaci wizualizacji i różnych grafik nawiązujących do omawianych przeze mnie tematów.
Wtedy nie zdawałem sobie jednak sprawy jakie to ważne i jak mocno wpływa na zaangażowanie osób, które śledzą moje perypetie za pośrednictwem internetowego osobistego dziennika 🙂
Z czasem jednak to zaczęło mi nie wystarczać. Im więcej tworzyłem, tym większe braki u siebie zauważałem. W grudniu 2018 roku jako jeden z celów na rok następny powziąłem więc, że sprofesjonalizuje swoje umiejętności w tej materii. To jednak ze względu na różne rzeczy wtedy nie wypaliło. Nauczyłem się co prawda jeszcze lepiej władać Photoshopem, robiąc angażujące grafiki na profile social media„Stowarzyszenia 3majmy się razem” oraz „Kampanii Reumatyzm ma młodą twarz”, jednak to nie było jeszcze to, co chciałem finalnie osiągnąć.
Z początkiem 2020 roku, zakasałem rękawy i stwierdziłem „teraz albo nigdy”. Wykupiłem odpowiednie webinary i promocyjne wideokursy w tematyce tworzenia grafiki komputerowej, i zacząłem się dokształcać. W tej chwili udzielam się na zagranicznych grupach dla początkujących i staram się naśladować najlepszych grafików tworzących np. na YouTubie. Co więcej, założyłem własny profil na Instagramie (#polishboy… kto by pomyślał 😀 ) oraz w największej ogólnoświatowej bazie darmowych zdjęć do pobrania (na której już ponad pół tysiąca osób pobrało moje prace na użytek prywatny lub komercyjny).
Dajcie znać co myślicie 🙂 Acha… może ktoś na koniec zapytać „gdzie w tym wszystkim choroba?”. No właśnie. Zeszła na dalszy plan. I chyba dobrze, bo życie cały czas RZS-em na dłużą metę strasznie wypala człowieka. Trzeba mieć pasje, hobby i coś na punkcie czego macie tzw. „pozytywnego bzika”. To Wam pozwoli nie zwariować i nie umartwiać się nad tym, co się w naszym życiu wydarzyło, tylko iść do przodu bo jest jeszcze wiele rzeczy dobrych, które na nas czekają. I jak to kiedyś powiedział w jednym z wykładów założyciel Apple’a – Steve Jobs – „Stay hungry, stay foolish„. Każdemu z Was tego życzę. Dużo zdrówka!
Oceń ten wpis:







Witam 🙂 Może jakiś nowy temat dotyczący chorób autoimmunologicznych, a konkretnie RZS w dobie koronawirusa? Pozdrawiam i dużo zdrowia dla Wszystkich?
Gratuluję ciekawej pasji, która zapewne daje dużo satysfakcji, oraz cieszy wszystkie oczy :))
Piękne dzięki 🙂 Daje dużo satysfakcji i pozwala czasami odpocząć psychicznie od codziennych problemów. Pozdrawiam
Super. Najbardziej podoba mi się ta grafika z drzewem i ta z dziurą w ścianie… Zwłaszcza ta druga silnie przemawia do człowieka.. I ten napis na ścianie… Rewelacja..
Gratuluję talentu i pomysłowości.
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki Basiu za miłe słowa 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Hej. Cieszę się, że wróciłeś. Twoje prace prezentują się fajnie ? super, że jest to dla Ciebie odskocznią. Ja również staram się zajmować umysł czymś innym, ale nie wychodzi mi to. Apropo życia cały czas RZS-em: ja chyba właśnie tak mam. Patrzę na wszystko z perspektywy choroby. Najbardziej mnie to uderzyło jak byłam u znajomych na sylwestra. Ich lekkie podejście do życia, perypetie.. Powiedzmy, że czułam się przy nich staro patrząc na to jakie ja mam problemy. Zapomniałam jakie życie potrafi być lekkie i proste (momentami oczywiście)
Lady Northman, ja bym na Twoim miejscu się nie poddawał i szukał dalej swojej pasji, hobby, czegoś co da Ci dużo radochy. Co do kwestii perspektywy – choroba jest piętnem, z którym jest dane nam żyć. Niestety. Ja również słuchając o „problemach” niektórych moich znajomych, czasami śmieje się w duchu, bo to co dla nich jest „dużym problemem” dla mnie – osoby permanentnie żyjącej z bólem – jest niewielką niedogodnością. Ważne jest jednak by umieć się w pewnych sytuacjach zdystansować i po prostu cieszyć się chwilą.