Bezsilność i zrozumienie

Czasami są takie chwile, gdy siadasz i myślisz „Kurcze, to wszystko mnie chyba przerasta. To wszystko jest tak cholernie trudne. Ten ciągły ból, ta wisząca nad Tobą perspektywa kalectwa i niepełnosprawności. Ten każdy dzień, który odbija się w Twoich deformowanych stawach”. Siedzisz i coraz bardziej zapadasz się w głębię czarnej dziury wypełnionej po brzegi zwątpieniem i bezsilnością. Wydaje Ci się, że jesteś słaby, że wszystko to z czym walczysz zaczyna odbierać Ci kontrolę nad Twoim życiem.

I czujesz, że nie możesz nic na to poradzić. Nic co dałoby Ci pewność, że te popieprzone myśli nie wrócą do Twojej głowy i nie zaczną burzyć porządku, jaki z takim trudem budowałeś.

To test. Test Twojej siły, wytrwałości i uporu w dążeniu do szczęścia. To „sprawdzam”, które rzuca Ci życie i patrzy jak rozegrasz tę partię. Ostatnio słuchałem bardzo fajnego wykładu jednego z psychologów-coacha, który powiedział, że nie ze wszystkiego da się wyjść, ale przez pewne sytuacje trzeba po prostu przejść. To jedno z tych stwierdzeń, które może spowodować, że człowiek zaczyna inaczej patrzeć na pewne rzeczy. Nie ze wszystkim jesteśmy w stanie sobie poradzić. Przez pewne rzeczy trzeba po prostu przejść, doświadczyć ich i po prostu wyciągnąć z nich wnioski.

W sobotę, przydarzyła mi się bardzo przykra sytuacja, która pokazała że czasem nie mam kontroli nad pewnymi rzeczami, które są dla mnie bardzo ważne. RZS pokazał siłę. Złapał mnie za fraki, rzucił o ścianę i sprawił, że padłem na kolana przed nim po raz wtóry doświadczając jego wielkości i potęgi nad moją marną osobą. Byłem bezsilny. Ogarnęła mnie wszechobecna wściekłość, którą czułem wszędzie. Byłem rozgorączkowany i żądny odwetu… jednak cały czas na kolanach… Nie potrafiłem się podnieść. Szamotałem się, kląłem, walczyłem jak mogłem. Wszystko na marne.

I wtedy ktoś podał mi rękę… bo zrozumiał, że to co się wydarzyło to nie moja wina. Po prostu zrozumiał.

Za to zrozumienie dziękuję.