B jak… ból

Nieodłączną częścią choroby przewlekłej, takiej jak reumatoidalne zapalenie stawów są przede wszystkim jej objawy. Stany zapalne, deformacje, zmęczenie, zaczerwienienie, opuchlizna i tkliwość stawów oraz przede wszystkim… BÓL.

Ból? To nie takie proste

Temat bólu jest skomplikowany i wielopłaszczyznowy. Bólu nie można sprowadzić do prostego stwierdzenia „Ała! jak boli!” albo „Ból to złe samopoczucie„. Zupełnie inaczej na ból patrzą osoby zdrowe, które mają z nim do czynienia okazjonalnie np. przy kontuzji lub krótkotrwałej chorobie np. grypie, zatruciu pokarmowym itd. Z kolei zupełnie inną perspektywę mają na niego osoby przewlekle chore, które codziennie walczą o to by normalnie funkcjonować.

Z czego to wynika? Wydaje mi się, że z bardzo prostej rzeczy. Nie zastanawiamy się głębiej nad czymś, z czym rzadko mamy do czynienia. Jeśli pośród moich czytelników są osoby, które mają porównanie jak było przed RZS-em i jak jest teraz, to pewnie tak samo jak ja, nie doszukiwały się specjalnie przed diagnozą jakiejkolwiek głębi w tym temacie. Bo po co, skoro do pewnego momentu nie musiały. Prawda?

Mnie osobiście ból reumatyczny jako taki nie zaskoczył. Ogólnie z tematem bólu miałem do czynienia od wczesnych lat dzieciństwa, w związku z różnymi rzeczami, przez które przechodziłem np. podwójne złamanie ręki (w tym jedno z przemieszczeniem), niedowapnienie kości (w wieku ok. 11 lat) i parę innych rzeczy. Generalnie lekarze, przychodnie i szpitale nie były mi obce. Ma to również związek z tym, że będąc nastolatkiem ćwiczyłem capoeirę (sztuka walki – akrobatyka połączona z tańcem) i wielokrotnie po treningach ledwo chodziłem.

To co dla mnie było najgorsze to permanentność i ogromna skala bólu, uzależniona od zaostrzeń choroby. To było to, co mnie najbardziej przygniotło. Z czym psychicznie przez pewien czas, po prostu nie dawałem sobie rady.

Ból w RZS to test naszej siły, woli, motywacji i osobowości

Ból traumatyczny w RZS – moje case study

Najbardziej traumatyczne wydarzenie związane z bólem dotknęło mnie, gdy byłem na pierwszym roku studiów. Pamiętam, że był to intensywny okres przygotowań do zimowej sesji egzaminacyjnej. Człowiek siedział wieczorami nad książką i zakuwał. Dzień przed egzaminem ból uderzył z nieprawdopodobną siłą. Pojawił się w nocy i z każdą godziną było tylko coraz gorzej. Rano, kiedy miałem wstać i jechać na egzamin nie mogłem normalnie funkcjonować. Nie mogłem wstać z łóżka. Czułem, że moje kolana, ramiona, nadgarstki, barki, ręce i stopy przebijają żelazne, rozżarzone pręty. To było straszne. Byłem cały opuchnięty. Nie mogłem się podnieść. Moi rodzice byli przerażeni, bo nagle zobaczyli 19-letniego syna w stanie, w którym chyba żaden rodzic nie powinien widzieć swojego dziecka.

Ból w RZS-ie potrafi zmienić perspektywę na życie

To nie było „zaostrzenie”, „uderzenie” czy „walnięcie”. To było pie…nięcie, które poskładało mnie jak domek z kart. Wybaczcie słownictwo, ale inaczej nie da się tego po prostu opisać. W jednej chwili stałem się osobą totalnie niesamodzielną i uzależnioną od innych. Ani wstać, ani się ubrać, ani zrobić sobie coś do jedzenia, ani się umyć. NIC! Ledwo doszedłem do łazienki. I to był ten moment, w którym dotarło do mnie z czym mam do czynienia, i że RZS to nie są przelewki. Nagle zrozumiałem, że tkwi we mnie potwór, który może ze mną zrobić dosłownie wszystko. Zamknąć w domu, przykuć do łóżka i dostarczyć mi tyle bólu, że będę nim wymiotował.

Część z Was pewnie pomyśli sobie, że mogę koloryzować czy przesadzać. Otóż nie. I zgodzi się ze mną każda osoba, która przez to przeszła. KAŻDA! Tu specjalnie nie ma nawet czego tłumaczyć. Żeby to zrozumieć – trzeba to po prostu przeżyć. . Wtedy spada worek przekonań, który każdy z nas nosi na głowie i nagle przed nami pokazują się rzeczy, które są na zupełnie innym poziomie zrozumienia.

Akceptacja bólu a rutyna w RZS

Czy da się zaakceptować ból? Do niedawna wydawało mi się, że tak. Teraz już nie jestem co do tego taki pewny. Da się z pewnością zaakceptować fakt, że będzie on częścią naszego życia. Skoro chorujemy na RZS to logiczną konsekwencją tego jest, że będzie nas bolało. Tu specjalnie nie ma pola do polemiki. Jednakże z pewnością nie zaakceptujemy tego, że nas osobiście dotyka. W zależności od tego ile razy pokrzyżuje nam plany, sprowadzi do parteru w momencie najmniej dla nas odpowiednim, czy wymęczy psychicznie swoją długotrwałością, tyle razy będziemy go lżyć i kląć dlaczego to właśnie nas dotyka. Tysiące razy nie będziemy się zgadzać na to by zaakceptować go w swoim życiu.

Nie wiem, czy część z Was się ze mną zgodzi, ale wydaje mi się, że do bólu da się jednak przyzwyczaić. Mam tu na myśli pewną rutynę w jaką wpadamy w trakcie walki z chorobą przewlekłą. Uczymy się jej. Uczymy się reagować na ból. Sami potrafimy go stopniować np. w sytuacji przyjęcia środków przeciwbólowych. Na fundamencie doświadczenia możemy decydować kiedy sobie pozwolić na drobną aktywność fizyczną, a kiedy nie. To ciągła edukacja w obszarze funkcjonowania z bólem. Ogromną rolę ma w tym także nasz charakter i osobowość. Są przecież osoby, które mogą zwijać się z bólu, ale są na tyle silne, że potrafią w tej sytuacji się odnaleźć. Są jednak i tacy ludzie, którzy mimo łagodnych objawów nie potrafią z chorobą normalnie funkcjonować.

Ból – paradoks, którego nie widać

Bólu od strony metafizycznej czy filozoficznej nie będę charakteryzował. Jego symbolika dla każdego z nas może być zupełnie inna, dlatego nie będę wspominał o jakiejkolwiek roli oczyszczającej, ubogacającej czy jakiejkolwiek innej. Wspomnę na koniec tylko o pewnym paradoksie. Wszyscy dość negatywnie odbierają ból (nie dziwi mnie to), ale dla naszego organizmu spełnia on bardzo ważną rolę pozytywną! Jego występowanie alarmuje nas, że coś niedobrego się dzieje i jak najszybciej trzeba iść do lekarza. Tym samym nierzadko stara się nas obronić przed czymś gorszym co może się w nas rozwinąć. Oczywiście są choroby, które są bezbolesne (np. nadciśnienie czy cukrzyca), jednakże w wielu sytuacjach ból jest sygnałem, który zamiast nam dokuczyć, to de facto chce żebyśmy się za siebie na poważnie wzięli.

A Wy co myślicie na temat bólu? Dajcie znać w komentarzu.

Oceń ten wpis SłabyPrzeciętnyŚredniCiekawyBardzo ciekawy (14 oddanych głosów. Średnia ocena: 4,50 )

Loading...