Coroczna zmiana daty od zawsze była tym momentem, w życiu niemal każdego z nas, który skłaniał do pewnych podsumowań i snucia planów na kolejne 365 dni. 2017 rok minął bezpowrotnie, dlatego wziąłem wirtualną kartkę i długopis, aby wyliczyć wszystkie moje sukcesy i porażki. Jak to wyszło? Zobaczcie sami.
- „Po pierwsze, chciałbym odświeżyć bloga. Zmienić jego szatę graficzną, układ, być może kilka innych rzeczy. Uspójnić to jak wygląda i jak funkcjonuje w sieci pod marką „rezasta.net”.
Już w pierwszej połowie stycznia wziąłem się za realizację tego, tworząc i wdrażając nowy szablon strony z odświeżoną, czystszą grafiką, nowymi elementami i poprawionym pozycjonowaniem. Wyniki przyszły same, ponieważ rok do roku ilość odsłon zwiększyła się o ok. 40% do ponad 140 000!!! a w samym 2017 r. moją stronę odwiedziło o 20 000 osób więcej niż w 2016 r. Za to – za zaangażowanie, zainteresowanie i wszystkie komentarze – Wam drodzy Czytelnicy dziękuję. Bez Was nie byłoby tego bloga, bez Was nie byłoby też sensu go prowadzić.
- „Po drugie (co jest logiczną konsekwencją pierwszego), chciałbym więcej pisać.”
Jak się okazało, również i to noworoczne postanowienie wykonałem. W 2017 roku bowiem na moim blogu ukazało się 20 wpisów, co porównując do ilości 11 wpisów z 2016 r. jest wzrostem o prawie 100%!!! Duża zasługa w tym m.in. kampanii informacyjnej RZS Porozmawiajmy, która mocno motywowała mnie do sumiennego przygotowywania dla Was ciekawych wpisów. Za to organizatorom kampanii bardzo dziękuję, bo robią kawał dobrej roboty.
Niestety, w tym przypadku dałem ciała po całej linii. Nie starczyło mi motywacji do tego by ten projekt zaczął na siebie zarabiać. Mam jednak nadzieję, że rok 2018 będzie bardziej przychylny i pozwoli mi w końcu ruszyć z kopyta. Jak widać, nie wszystko w ubiegłym roku poszło idealnie.
- „Po czwarte, w ubiegłym roku zacząłem bawić się grafiką (…) i nie ukrywam, że spodobało mi się to malowanie wirtualnym pędzlem (…). Życzyłbym sobie aby 2017 rok pomógł mi w tym by rozwinąć swoje „talenty” w tym zakresie”
Tutaj poszło mi całkiem nieźle, bo tylko w tym roku stworzyłem na Facebooka ok. 40 angażujących grafik, z których niektóre bardzo przypadły Wam do gustu. Dodatkowo zrobiłem kilka grafik odpłatnie, inkasując za nie parę groszy. Czasami, jak widać nowe umiejętności mogą się naprawdę przydać 🙂
Podsumowując 2017 rok, pod kątem realizacji postanowień, był całkiem dobry, choć gdyby nie moje lenistwo mógłby być trzy razy lepszy. Mam jednak nadzieję, że to czego nie udało mi się zrobić w roku ubiegłym, nadrobię teraz. Jedyne co trzeba zrobić, to po prostu zakasać rękawy i wziąć się do roboty.
A jakie mam postanowienia na 2018 rok?
Cały czas chciałbym pisać więcej. Zarówno o tym, jak sam sobie radzę z chorobą w różnych sytuacjach, jak i pod względem czysto merytorycznym, dostarczając Wam wiedzę z ogólnie dostępnych źródeł (także zagranicznych).
Następnie, planuję na serio ruszyć z moim drugim projektem, o którym Wam już pisałem. Chciałbym go doprowadzić do momentu, w którym pokryje on koszty własnego funkcjonowania. Mam nadzieję, że w tym roku to już się uda, choć może być ciężko, bo kilka tygodni temu w mojej głowie zaczął kiełkować kolejny ciekawy pomysł :P. Trzymajcie więc mocno kciuki.
Po trzecie, chciałbym nauczyć się programować, narazie w stopniu podstawowym. Programowanie to przyszłość, dlatego nieśmiało patrzę w tym kierunku, by jak najbardziej zwiększyć swoją wiedzę w tej materii. Jeśli uda mi się skończyć dwa duże kursy, które mam już wykupione, to będę naprawdę szczęśliwy.
Po czwarte, chciałbym zacząć w końcu powoli wprowadzać w życie moje marzenie weekendowego wycieczkowania po Polsce (po największych miastach). To postanowienie daleko wykraczające poza realne ramy realizacji (ze względów finansowych, zdrowotnych i czasowych), ale jeśli nie ma się w końcu wytyczonego celu, to też trudno go zrealizować. Ja postanowiłem podjąć się tego wyzwania, aby zacząć. Po prostu zacząć podróżować. Na początek po Polsce.
I to by było na tyle chyba:) Oprócz tego chciałbym jeszcze tysiąc innych rzeczy, ale nie robię sobie jednak na nie ciśnienia. Dlaczego? Bo do wszystkiego człowiek dorasta. Wiele razy miałem tak, że potrafiłem zmienić swoje nawyki z dnia na dzień, ponieważ dotarło do mnie to, o czym cały czas wiedziałem, ale czego jeszcze nie byłem w stanie zrozumieć. Czasami by coś wdrożyć po prostu potrzebujemy większej świadomości i odpowiedniego momentu w swoim życiu.
A czego Wam życzę na 2018 rok?
Życzę Wam zdrowia, radości, wytrwałości, pogody ducha i przede wszystkim umiejętności właściwego radzenia sobie z problemami. Pamiętajcie, że nie ma czegoś takiego jak porażka. To tylko element, który pojawia się na naszej drodze do osiągnięcia celu. Trzeba się z niej uczyć, wyciągać wnioski i perfidnie wykorzystywać by dojść tam, gdzie tego chcemy. Bądźcie silni duchem, uważni serduchem i przede wszystkim pamiętajcie, że to co się liczy jest tu i teraz. Planujcie z rozwagą, ale nie popadajcie w skrajności, bo jutra może przecież nie być, co dotkliwie zrozumiałem w marcu ubiegłego roku.
Tego Wam życzę i tak też sam postaram się funkcjonować – powoli, rozważnie i konsekwentnie, z odrobiną spontaniczności, uśmiechem na buzi i głową podniesioną do góry, mimo bólu i tego całego cholerstwa, które niesie ze sobą RZS. Bo choroba to przecież nie wszystko. Prawda? 🙂
Wszystkiego dobrego w 2018 roku!
Oceń ten wpis
Tak ,Nowy Rok niesie nadzieję ,ale jak to będzie ? co da los ? na pewne rzeczy mamy wpływ ,a na inne nie ! i czy my których dopadła taaaka choroba możemy jeszcze na coś liczyć ? Boję się ,,jutra”…..
Piękne życzenia. Dzięki.: )) Ja Wam Wszystkim życzę przede wszystkim dużo zdrówka, bo jak jest zdrowie to można osiągnąć prawie wszystko co się zaplanuje. RZS to nie wyrok, więc głowa do góry i do przodu. Nie dajmy się!
Dziękuję RZSta za Twój blog. Dużo się z niego dowiedziałam o mojej chorobie. Dzięki za cała włożoną pracę! No i powodzenia z programowaniem:) to świetny pomysł. Programiści głównie debuguja… także proszę się nie zrazac:)
Ja również dziękuję za blog i dziękuję wszystkim, którzy tu piszą. …Pozdrawiam bardzo ciepło.?
Zawsze trzeba mieć nadzieje!. Rzs to ciężka choroba, ale są gorsze. Musimy tylko leczyć się, słuchać lekarza, dbać o siebie, ale też mimo wszystko patrzeć z optymizmem w przyszłość. Medycyna cały czas idzie do przodu. Cos co dzisiaj jest nieuleczalne , zaraz może być leczone z dobrym skutkiem. Nie dajmy się czarnym myślom, nawet gdy jest źle, a wtedy szczególnie. Bądźmy z ludźmi patrzącymi pozytywnie w przyszłość. Zycie jest jedno, i przeżyjmy je pięknie (mimo choroby).
Chorująca siódmy rok – stara już reumatyczka
Nienawidzę tej choroby ,jak mam myśleć pozytywnie jak ta choroba ogranicza coraz bardziej moje życie ,lekarze twierdzą ,że oprócz rzs mam zespół nakładania innych chorób ,ale to wszystko jest ,,tylko” podejrzeniem !
Miałam 20 lat jak zachorowałam na Colitis Ulcerosa . Wiele z tego tytułu przeszłam i jak uzyskałam remisję to zaczełam przygodę ze stawami. Niestety nikt z lekarzy mnie nie słuchał i twierdzono ,że ból kości jest skutkiem Colitis. Diagnoza padła późno, nawet się ucieszyłam,że znam wroga, że będę leczyć itd. Obecnie marzy mi się choć kilka tyg. dawnej mnie. Energicznej roześmianej babki. Rzs nie dosyć,że boli to zabiera chęć działania a nawet uśmiechu !Odnoszę wrażenie,że meteks mnie otępia – no ,ale i pomaga.Tak więc koło się zamyka. Rozumiem dobrze co czujesz bo bywam też często rozgoryczona i słowa będzie dobrze czasem mnie bardziej denerwują niż pocieszają (choć pragnę by było dobrze) Poz. bardzo ciepło.
witam. Choruję 7 rok. Aktualnie biorę 20 mg MTX od roku. Czy to nie za dużo?
Witaj Ula ,myślę że dawka dobra ja jak miałam ,bo chyba można to nazwać remisją ,bo wtedy metypred brałam 2 mg co drugi dzień to też wtedy brałam 20 mg Mtx ,a choruje też 7 lat ,ale niestety jest teraz źle mtx 25 biorę już chyba ze 3 lata ,metypred 10-12 mg ( massakra) bolą mnie głównie biodra ,nadgarstki ,mam cukrzycę posterydową ,widzę że choroba postępuje ,mam trudności z chodzeniem przez te biodra ,jedno bende mieć wymieniane na endoproteze w tym roku ,a mam dopiero 43 lata
Jezu… wszyscy z RZSem mamy przesrane. Czy naprawdę na forach musi trwać licytacja kto ma gorzej?
Może lepiej się zacząć wspierać i szukać konstruktywnych rozwiązań. O tym jak sobie pomóc i jak zadbać o swoją przyszłość?
Częścią każdej terapi jest możliwość wylania złych emocji, żalu. Nie ma to nic wspólnego z licytacją.Chory, chorego lepiej zrozumie……No,ale nikt Ci nie zabrania porad i konstruktywnego działania. Prawdę mówiąc to liczę na to.
Dodaję jeszcze jedno zgubione i w komentarzu wyżej ☺☺
Tak Iśa ,to prawda co napisałas ,jak jest samo rzs i leczenie pomaga gdzieś tam raz ręka zaboli ,raz co innego ,no co bende pisać jak każdy z rzsem wie o co chodzi ,ja też tak miałam ,ale teraz jest inaczej ,ciągły ból bioder utrudnia chodzenie ,schylanie się i co najgorsze stawy kolanowe i biodrowe strasznie trzeszczą (lekarka w szpitalu powiedziała że to trzeszczenie to w przebiegu rzs )to ja nie wiem czy ja już bende tak trzeszczała!? ;-0! Tak ,że w takiej sytuacji ciężko zachować optymizm bo zamiast remisji jest coraz gorzej :-/
Witaj M&M ,myślę ,że jak tu na forum opisujemy historię swojej choroby ,jakie leki i co komu np .pomaga ,to właśnie przecież po to jest to forum,żeby pisać ,doradzać itd.ja np. jak mam gorsze dni to właśnie tu zaglądam i szukam jakiegoś ,,ukojenia” właśnie wśród takich chorych jak ja ,bo bliscy często nie są w stanie zrozumieć tego bólu ,wręcz mam wrażenie ,że już nie mogą tego słuchać ! I co? i nic ! I zostajemy sami z tą okropną chorobą i poszarpaną psychiką i tak z dnia na dzień .
Myślę, że w interesie każdego chorego jest, aby zadbać o wsparcie psychologiczne. Trzeba iść do psychiatry po skierowanie, swoje odczekać i zacząć terapię też w tym zakresie. Żeby dawać radę psychicznie.
Czy napisanie tu na forum faktycznie przynosi ulgę w cierpieniu? Chodzi o to, że te komentarze czytają osoby na początku choroby, też ludzie, którzy dopiero co się dobrze poczuli. I według mnie to jest takie ściąganie w dół. Sama niejednokrotnie po przeczytaniu komentarzy na różnych stronach o rzs poczułam się dużo gorzej psychicznie. Nie wiem, może jestem słaba i niepogodzona z chorobą.
Tak,każdy jest inny i inaczej reaguje na to czy na tamto..mi na przykład pomagają takie komentarze z życia wzięte ,choruje 7 lat i też wcale nie jestem pogodzona z chorobą ,wręcz do mnie to nie dociera ,to nie dzieje się naprawdę ! krzyczę w myślach,!No ale czekam na lepsze czasy ,może jeszcze nadejdą ….
Uważam, że w gorszych chwilach niekoniecznie trzeba iść od razu po skierowanie do psychiatry, czasem wystarczy rozmowa z przyjaciółmi, motywująca lektura, wypad za miasto itd. Nie można się przecież poddawać, pozwalajmy sobie na jakieś nasze drobne przyjemności w tym czekaniu na lepsze jutro. Pozdrawiam
Tak ,dokładnie psychiatra to znając życie od razu przepisze te swoje specyfiki i kolejne leki ,które na jedno pomagają ,a na drugie szkodzą ,no chyba żeby jakaś psychoterapia indywidualna np.z psychologiem ,moim zdaniem to najlepiej zrozumie chory , chorego ,pomoc i wsparcie najbliższych tu jest też nieoceniona
Cicho tu jakos ….dlaczego?
No żeby nie było, że wciąż narzekamy , marudzimy. To jesteśmy cicho….
A ja sobie troszkę ponarzekam, bolą mnie bardzo stopy i ramiona, ale codzienne obowiązki cichutko wzdychajac cierpliwie wykonam. Pozdrawiam wszystkich :))
Dla Ilony ??.
Zle mi się kojarzy ten kwiatuszek za koniczynką ;-#
Magnolia dlaczego źle Ci się kojarzy?
Bo dziwny jest jakiś taki ten kwiatek ,podobny do czegoś……
Dzięki Iśka za mały gest życzliwości, który daje wiele radości ?. Dla Ciebie wirtualne ciasteczko, takie bez cukru z gorzką czekoladą ??.Wszystkiego dobrego :))
Mniam – dziękuję ?